niedziela, 27 grudnia 2015

♦ Rozdział 23 ♦

-Cześć chłopcy. - przywitałam się uśmiechnięta.
- Cześć Hermiona.- odpowiedzieli.
- Gdzie byłaś? - Ron zapytał dociekliwie.
- Pomagałam profesorowi Snape'owi.- odpowiedziałam zgodnie z instrukcją Severusa.
- W czym?- nie ustępował.
- Ron, nie interesuj się tak.- warknęłam.
- Jasne. - burknął obrażony.
Pokiwałam zdegustowana głową i zaczęłam słuchać profesora Binsa, prawie. Pewna myśl nie dawała mi spokoju.
Uśmiechnięty Snape. Jak przyszedł po mnie, uśmiechnął się. Co prawda na krótką chwilę, ale jednak. Gdybym go.. Hmm.. Jakby to nazwać... Nie lubiła? Tak, narazie tak.
Miałabym koszmary.
- Panno Granger. - usłyszałam głos profesora skierowany do mnie.
- Tak, panie profesorze? - zapytałam.
- Dostałem wiadomość, że podczas przerwy masz stawić się u dyrektora.- poinformował mnie.
- Dobrze, dziękuję panie profesorze. - powiedziałam.
Poczułam na sobie wzrok innych.
"Co jest?" Harry podał mi liścik.
Wzruszałam ramionami.
Resztę lekcji spędziłam na rozmyślaniu.
Po zakończonej lekcji ruszyłam prosto na piętro w którym znajdował się gabinet dyrektora.
- Dzień dobry, profesorze.- przywitałam się.
- Witaj, Hermiono.- uśmiechnął się ciepło.
Odwzajemniłam go i rozjarzałam się po gabinecie.
- Dzień dobry, profesorze Snape.- powiedziałam, gdy zobaczyłam go patrzącego przez szybę.
- Dzień dobry, Granger. - prychnął.
Cały profesorek.
- W jakiej sprawie pan mnie wezwał? - zapytałam.
- Słyszałem o waszej pracy dla Zakonu. Na czym to polegało? - zapytał poważnie.
- Ee.. A więc, nasza praca polegała.. Na.. Ee...- próbowałam coś wyjąkać.  Spojrzałam na Severusa z prośbą o ratunek. Ten jednak chłodno stał plecami do mnie.
- Więc, ee.. Pracowaliśmy nad recepturą... Eee..  Eliksiru.. Aby podwoić siłę naszych walczących... Coś na podobę soku z Gumijagód w bajce o Gumisiach.- wymyśliłam na poczekaniu.
- Pf.. - prychnął Snape. - Na nic lepszego cię nie stać? - fuknął.
- Nie bądź dla niej taki nie miły.- zganił go profesor.
- Przyzwyczaiłam się.- powiedziałam beznamiętnie.
Usłyszałam śmiech profesora.
Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie rozumiem, pana. - powiedziałam.
- Albusie, powiedz co chciałeś. Mam dość tej maskarady. - syknął.
- Oczywiście Severusie, nie denerwuj się tak.- powiedział spokojnie.
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Dyrektorze, mógłby pan powiedzieć w czym rzecz? Za 10 minut zaczyna się lekcja. Chciałabym się jeszcze na nią przygotować.- poinformowałam.
- Hermiono, wiem, że nie przygotowywaliście żadnego eliksiru. Poprostu zasnęłaś na fotelu , u profesora. A ten, jak na prawdziwego partnera nie obudził cię.- powiedział uśmiechnięty.
- Ale.. Skąd.. Profesor wie?- zapytałam zdziwiona.
Co jak co, ale tego to się nie spodziewałam.
- Obraz mego pradziada mu powiedział. Mówiłem Dumbledore'owi, że ten portret to bezsensowny pomysł. - prychnął.
- Dokładnie. A teraz kilka zasad.
Hermiono, nikomu nie wolno ci powiedzieć.
- A w tym jest problem..- przerwałam.
- Błagam, niech to nie będą pieski.- powiedział zirytowany Snape.
- Nie, to nie Harry, ani Ron. Tylko Ginny.- powiedziałam.
- Dobrze, będę dawał jej lekcje oklumencji. - powiedział spokojnie.
- Macie być ostrożni, Voldemort może wasz związek.- dodał.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
- Mogę już iść na lekcję, panie profesorze?- zapytałam.
- Oczywiście, panienko.-powiedział i odwrócił się do profesora.
Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Myślałam nad tym co się przed sekundą stało. Dyrektor szkoły od tak pozwolił na związek pomiędzy nauczycielem, a uczennicą! Byłam pewna, że mnie wydalą, a Severusa wyrzuci dyscyplinarnie...
Cóż, ten świat jest pełen zagadek.
- Witaj Ginny, jak się masz? - zapytałam przyjaciółki, gdy znalazłam ją na korytarzu.
- Cześć, Hermiono! - odpowiedziała z uśmiechem. - Wyśmienicie! - zaśmiała się.
- Co ty taka szczęśliwa? - zapytałam szczęśliwa. Radość mojej przyjaciółki często mi się udzielała.
- Nie zgadniesz! - uśmiechnęła się. Kiwnęła głową na znak, żeby skończyła.
- Idę na randkę z Blaisem, w przyszły weekend. Podczas wyjścia do Hogsmade. - powiedziała.
- Cieszę się! - pogratulowałam przyjaciółce.
- Muszę iść na Zielarstwo,  pogadamy później. - pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam korytarzem po mój płaszcz. Dwie minuty przed rozpoczęciem zajęć byłam już przed szklarnią i zawzięcie dyskutowałam z Nevillem na temat nowych odkryć w dziedzinie botaniki.
- Witajcie uczniowie! - przywitała się z nami.
- Dzień dobry pani Sprout!- odpowiedzieliśmy.
- Dzisiaj jest jedno z najważniejszych wydarzeń związanych z tą rośliną.- zaczęła. Ustawiliśmy się na swoich stanowiskach.
- Właśnie dzisiejszego zimnego dnia, mija 100 lat od ostatniego zakwitnięcia Trzepotki.
Mamy ten zaszczyt oglądać taki cud naszej magicznej natury!- powiedziała.
Spojrzałam na Nevilla. Był bardzo podekscytowany. Przyglądał się roślinie, którą trzymała pani profesor.
Ślicznie się trzęsła. A jej zapach był zdumiewająco piękny. Pani widząc zbliżających się uczniów machnęła różdżką i na twarzy każdego młodego czarodzieja pojawiła się maseczka. Bardzo podobna do tych mugolskich.
- Czy ktoś potrafi powiedzieć, dlaczego musimy nosić maski?- zapytała.
Neville odpowiedział i Gryffindor zarobił 10 pkt.
Po południu poszłam do biblioteki.
Wypożyczyłam kilka książek. Wróciłam do swojej sypialni.
Zatopiłam się w lekturze.
---
W tym samym czasie.
Severus Snape
---
- Cholera jasna! - wrzasnąłem.
••••••
- Severusie! - nakrzyczałam na męża. - Tu są dzieci! - spojrzałam na niego jakby to było oczywiste, że nie można używać takich słów przy dzieciach.
- Mamo..- usłyszałam jęki mojego synka. - Wiemy, że są takie słowa. - powiedział i przewrócił oczami.
- Widzisz?- Severus poparł syna.
- Oh.. Dobrze, ale proszę cię o cenzurę.- powiedziałam.
Mój mąż zachichotał.
- Tatoo.. Co się stało dalej? - zapytała córeczka.
- Już mówię.- powiedział.
••••••
Szata Śmierciożercy, akurat teraz miała ochotę się podrzeć.
Klnąc pod nosem, naprawiłem ją kilkoma machnięciami różdżki.
Poszedłem do dyrektora i powiadomiłem go o spotkaniu z Voldemortem.
Wyszedłem poza mury Hogwartu i teleportowałem się do Malfoy Manor.
- Witaj Severusie. - przywitała się Narcyza.
- Witaj, czy wszyscy już przybyli? - zapytałem.
- Prawie. Jeszcze 3 i spotkanie ma się rozpocząć. - powiedziała. - Zaprowadzić cię? - zapytała.
- Nie. - odpowiedziałem. Zniknąłem w tajemnym przejściu i zająłem swoje miejsce kiwając od niechcenia do niektórych Śmierciożerców.
- Witajcie, moi drodzy. - powiedział Tom. Po usłyszeniu tego głosu nie jednemu z przybyłych przeszedł dreszcz.
- Mam Wam do przekazania ważną informację...-zaczął, ale nie dane mu było zakończyć.
--------
Przepraszam!
Wiem, że rozdziału nie było chyba przysłowiowy "ruski rok"..
Ale obiecuję, że teraz nie będę robiła, aż tak dużej przerwy! :-)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. :-)
Nie sprawdzałam rozdziału, za błędy przepraszam...

niedziela, 22 listopada 2015

♦ Rozdział 22 ♦

-Cześć Ginny, idziemy na spacer? - zapytałam przyjaciółkę.
- Tak, z przyjemnością. - odpowiedziała.- Za 5 minut w salonie?- zapytała wychodząc.
Kiwnęłam głową i ruszyłam do sypialni. Z szafy wyciągnęłam mój zimowy płaszcz, szal w kolorach Gryffindoru oraz rękawiczki i czapkę. Ubrałam się, poprawiłam jeszcze roślinkę i zeszłam do salonu.
Czekając na Ginny, rozejrzałam się po salonie, ujrzałam harmonię i spokój. Uśmiechnęłam się ciepło i razem z Ginny poszłyśmy na dwór.
Była piękna zimowa pogoda, śnieg oplatał wszystko do okoła, a mróz przyjemnie szczypał w policzki.
-Mam ci coś ważnego do powiedzenia.- zaczęłam. Ginny spojrzała na mnie z ciekawością.
- Jestem z Severusem.- szepnęłam, przybliżając się do niej.
- Naprawdę? Gratulacje!- przyjaciółka zarzuciła mk ramiona na szyję. Nie byłam przygotowana na ten gest i obie wylądowaliśmy na śniegu.
-Przepraszam.- powiedziała Ginny, między salwami śmiechu.
- Herm, ale no.. Cieszę się.. że jesteście razem. Herm.. Ty go kochasz?- zapytała w końcu.
Zaskoczyła mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.
Bąknęłam ciche " chyba tak " i zaczęłam mówić o roślince, którą dostałam.
- To takie słodkie! - westchnęła Ginny.
- Tak.. A co u ciebie i Blaise'a? - zapytałam.
- Dobrze, aż dziwne co nie? Zwykle taki Ślizgon miałby 3 minuty życia, a on? Szkoda liczyć! - zaśmiała się.
-Wracamy? - zapytałam, gdy zobaczyłam, że Ginny rozciera ręce.
- Jasne- odpowiedziała uśmiechnięta.
Gdy znalazłyśmy się w zamku, poprosiłam Zgredka o to, aby zrobił nam dwie gorące czekolady i zostawił je u mnie w pokoju. Nie mialem ochoty znów eksperymentować z przenośniami.
Obie rozeszliśmy się, aby się przebrać. Ubrałam się w bluzę Severusa i do tego czarne getry. Na stopy założyłam puchate skarpetki.
Rozsiadłam się z kubkiem i upiłam łyk, czekając na rudowłosą.
Po kilku minutach przyszła. Dosiadła się do mnie i również zaczęła pić.
-Pyszne..- zamruczała.
- Zgadza się.- odpowiedziałam.
Następną godzinę przegadałyśmy.
- O Merlinie! 17.55! - powiedziałam najadając buty.
- Zamkniesz pokój? - zapytałam wybiegając z pokoju.
W rekordowym tępie dotarłam do drzwi sali eliksirów. Zapukałam. Nie uzyskałam odzewu, więc zapukałam jeszcze raz. Nic. Uchyliłam drzwi i weszłam. Nikogo nie było. Postanowiłam poczekać. Po około 10 minutach zaczęłam się nudzić i kapkę niepokoić. Pochodziłam trochę, posprzątałam biurko i wytarłam kurze. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Podeszłam do drzwi, gdzie znajdują się jego prywatne komnaty. Zapukałam. Nie mogłam poprostu wejść. Na drzwi są założone zaklęcia zabezpieczające. W Historii Hogwartu tak czytałam.
- Czego? - usłyszałam warknięcie ze strony. Automatycznie odsunęłam się, bo to był głos Snape'a Śmierciożercy.
- Przepraszam- powiedział zdziwiony moim widokiem.- Co cię tu sprowadza? - zapytał.
- Mam szlaban. - powiedziałam.
- Mam dużo pracy. Jeśli chcesz możesz ze mną posiedzieć.
- Chętnie.- odpowiedziałam i weszłam za nim. Wiedziałam gdzie mniej więcej wszystko się znajduje, więc nie zajmowałam mu czasu.
Severus usiadł przy swoim biurku. Ja przeszłam do pokoju obok. Rozejrzałam się i zauważyłam otwartą książkę. Wzięłam ją.
- Wow- szepnęłam.  To była jedna z najstarszych ksiąg o Eliksirach. Co prawda, nie wyglądała na taką. Dzięki zaklęciom. Odłożyłam ją delikatnie.
- Severusie?- zapytałam.- Mogłabym ci na sekundę przeszkodzić?- zapytałam. Po kiwnięciu głową (co prawda nie chętnym, ale jednak) kontynuowałam.
- Zauważyłam u ciebie książkę.. Czy mogłabym ją poczytać?- zapytałam.
- Tak. - powiedział.- Tylko na nią uważaj. Wierząc innym powinnaś wiedzieć jak drogocenna jest.- powiedział swym profesorskim tonem, z nutą sarkazmu.
- Oczywiście, dziękuję.- odpowiedziałam spokojnie. Swoją drogą do jego pleców i wyszłam. Sama często tak robiłam, gdy miałam przydzielone zadanie od Zakonu.
Rozsiadłam się wygodnie i wczytałam się w lekturę. Nie wiadomo kiedy a znalazłam się w objęciach Morfeusza.
Obudziłam się ok. 9. Zdziwiona tak dobrym snem wybiegłam z łóżka. Gdy się ocknęłam, że nie jestem w swojej sypialni. Zwolniłam. Nie mogłam wybiec z pokojów prywatnych Severusa.
Gdy weszłam do salonu na stoliku czekało na mnie śniadanie. Usiadłam w fotelu i czytając liścik zaczęłam jeść.
Hermiono!
Nie śpiesz się. Nauczyciele wiedzą, że się spóźnisz. Jakby się pytali powiedz, że pomagałaś mi w pewnym zdaniu dla Zakonu.
Smacznego śniadania!
SS
PS. Gdy skończysz czytać liścik dzięki magii dowiem się, że wstałaś. W czasie przerwy przyjdę po ciebie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Skonczylam śniadanie i weszłam do łazienki. Zobaczyłam w niej szatę z godłem Gryffindoru. Przemyłam twarz i narzuciłam szatę na ubrania.
Usiadłam w fotelu czekając na mojego partnera.

czwartek, 12 listopada 2015

♦ Rozdział 21 ♦

Zapukałam do drzwi.
- Proszę.- usłyszałam i weszłam.
- Dobry wieczór, profesorze.- uśmiechnęłam się.
- Dobry wieczór. - odpowiedział bezbarwnie. Machnął różdżką, a na tablicy pojawił się przepis na eliksir.
- Będziesz tu siedzieć, aż eliksir będzie można używać.- powiedział i nawet nie podniósł wzroku znad zwojów pergaminu.
- Dobrze.- odpowiedziałam i zabrałam się za eliksir.
Kroiłam, mieszałam, wyciskałam.. Nigdy nie spotkałam się z tak zawiłym przepisem. Nie było go w książkach. Byłam ciekawa co to za wywar, ale bałam się zapytać.
Jeszcze kropla smoczej krwi i mam pół godziny odpoczynku.
- Profesorze? - zapytałam.
- Tak?- zapytał " na odczepne".
- Chciałabym z panem porozmawiać... Chodzi mi o bal.. To co pan mi wtedy.. Powiedział?- ostatnie słowo zabrzmiało jak pytanie, ale nie przejmowałam się tym.
- Co związku z tym?- zapytał, gdy w  końcu oderwał się od czyjejś pracy.
- To co mi pan powiedział, to prawda?- zapytałam.
- Jak myślisz?- zapytał i wbił we mnie swój wzrok.
- Nie wiem.. Znam profesora tylko z zewnątrz.. Tylko to co pan mówi i jak pan się zachowuje. Nic więcej nie wiem. Ale jeśli to, co pan mi powiedział to prawda.. Chcę dowiedzieć się jaki pan jest.- powiedziałam i oparłam się o ławkę stojącą za mną.
- Więc życzę miłego poznawania mojego charakteru,... Hermiono.- powiedział.
- Dziękuję...- powiedziałam i nie wiedziałam jak to skończyć.
- Severusie.- dokończył za mnie.
- Severusie.- powtórzyłam i uśmiechnęłam się.
Nie wiedziałam co dalej mówić, więc zajęłam się kończeniem eliksiru.
Po następnej godzinie skończyłam.
- Uff..- westchnęłam. - Skończyłam, profesorze.- powiedziałam machinalnie.
Nie zareagował.
- Severusie? - zapytałam.
- Tak?- zapytał.
- Skończyłam eliksir.- powiedziałam.
Wstał i podszedł do mojego kociołka. Nabrał i dolał do małego krzaczka stojącego w pobliżu. Roślinka miała kształt lwa, a wokół jego korpusu zawinięty był wąż.
Zmieniła barwę na zielony i czerwony.
- Dla ciebie.- powiedział podając mi.
Stałam oszołomiona. On zajął się przelewaniem.
- To koniec na dziś.- powiedział i zaczął chować flakoniki z eliksirem.
Podeszłam do drzwi.
- Dziękuję, dobranoc.- pożegnałam się.
- Dobranoc.- odpowiedział.
Wróciłam do swojego pokoju.
-  Jutro pogadam z Ginny.- pomyślałam i zabrałam się za wieczorną toaletę. Przed snem przeczytałam jeszcze książkę i poszłam spać.
Obudziłam się 5 minut przed wyjściem na śniadanie.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do toalety. Umyłam się i ubrałam w szkolne szaty.
Zbiegłam po schodach i złapałam chłopaków.
- Hej!- zawołałam.
- Cześć, gdzie Ginny? - zapytałam.
- Poszła już na śniadanie.- Harry wzruszył ramionami.
- Oh.. Jasne.-  odpowiedziałam.
Ruszyliśmy na posiłek.
- Cześć, Neville!- przywitałam się z przyjacielem.
- Cześć Hermiono! Jak się masz? - zapytał.
- Dobrze, dziękuję. A jak z Luną?- zapytałam smarując sobie tosty.
- Jesteśmy razem.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Ooo! Gratulacje!- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Dziękuję.- odpowiedział. Odwróciłam się do stołu Luny i szepnęłam"Gratulację". Na szczęście zrozumiała. Uśmiechnęła się i pomachała. Zrobiłam to samo i zaczęłam jeść tost.
Poczułam kopnięcie w stopę. Spojrzałam na winowajcę, a raczej... Winowajczynię.
- Ginny. Co jest? - szepnęłam i nachyliłam się do niej.
- Musimy pogadać. - powiedziała. - o twoim adoratorze. - dodała.
Kiwnęłam głową. Spojrzałam na stół  profesorów. Siedział tam. Dostojny i straszny zarazem. Severus Snape. MÓJ Severus Snape.
Spojrzał na mnie.  Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie jestem pewna ale na jego ustach, chyba też pojawił się uśmiech.
Odwrócił wzrok i zaczął rozmawiać z profesor McGonagall, znaczy bardziej się kłócili. Uśmiechnęłam się pod nosem i dokończyłam śniadanie. Razem z chłopakami poszliśmy na Zielarstwo z Krukonami.A Ginny na Obronę Przed Czarną Magią.
Postanowiłyśmy porozmawiać po obiedzie.
Na zielarstwie mówiliśmy o Diabelskich Sidłach.
Proste jak bułka z masłem. Razem z Nevillem zdobyliśmy 50 pkt dla Gryffonów.
Reszta lekcji minęła bez większych zakłóceń.
Postanowiłam wybrać się z Ginny na spacer i obgadać sprawę z Severusem

niedziela, 1 listopada 2015

♦ Rozdzial 20 ♦

Podeszłam do niego bliżej i syknęłam:
- Co ty tu robisz?
- Ee.. Miałam ochotę przyjść i spotkać się ze... "znajomymi".- odpowiedział.
- Blaise, zrób wszystko żeby nie zniszczył tego dnia, dobrze?- zapytałam przyjaciela.
- Jasne Herm. Wchodzimy? Z przyjemnością poznam twoich przyjaciół. - powiedział i spojrzał na przybyłych ze mną gości.
- Jasne.- odpowiedziałam i wytłumaczyłam im mają zrobić.
Wspólnie przeszliśmy pod ścianą Pokoju Życzeń.
Ukazał się przed nami duży pokój z fotelami, kanapami, pufami, kominkiem itp. Idealny na spotkanie grupki znajomych.
Rozsiedliśmy się wygodnie i przedstawiłam im Blaise'a oraz Draco.
- Jak podobał Wam się bal? - zapytałam zaciekawiona.
- Był świetny! Postaraliście się, nie ma co!- pochwalili nas.
- W końcu to my organizowaliśmy. - odpowiedziałam"skromnie".
- Hah! - zaśmialiśmy się.
Po chwili ciszy, złapałam poduszkę,  która leżała pod moją ręką i rzuciłam w Edwarda.
Ten spojrzał na mnie wzrokiem, którym bazyliszek by nie gardził i rzucił we mnie. Ja zwinnie wygięłam się do tyłu. W wyniku czego leżałam na kolanach Draco, z poduszką na buzi, która odbiła się od niego.
Blondyn złapał poduszkę i rzucił w Edwarda. A mi pomógł się podnieść.
Zaczęła się wojna na poduszki.
Rzucaliśmy się, biegaliśmy i śmieliśmy. Raj na ziemi.
Zmęczeni, zawrzeliśmy rozejm i zjedliśmy przygotowane jedzenie.
- Jak nazywa się ta czarnowłosa Chinka? Azjatka? Chyba jest z Rovemclawu.- zapytał Diamen.
- Ravenclawu. - poprawiłam go. - Pewnie mówisz o Cho Chang.
- Aha.. Dobrze..- zamyślił się. Popatrzeliśmy na niego badawczym wzrokiem, a potem zajęliśmy się sobą.
- Harry! Zagramy w butelkę?- zapytałam go, bo jako jedyny wiedział na czym rzecz polega.
- Jasne.- odpowiedział.
Wytłumaczyliśmy reszcie na czym to polega.
Pierwsza kręciłam ja.
- Diamen, prawda czy wyzwanie?- zapytałam.
- Prawda. - odpowiedział.
-Czy spodobała ci się Cho Chang?- zapytałam zaciekawiona.
- Tak.- odpowiedział i zakręcił butelką.
- Draco, co łączy cię z Hermioną? - zapytał. Ten spojrzał na mnie i odpowiedział:
- Jedna szkoła, były związek, przyjaciel, znajomość.- odpowiedział i zakręcił.
Wypadło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie?- zapytał i przez ułamek sekundy zauważyłam iskierkę w jego oku.
- Wyzwanie.- odpowiedziałam.
- Hm..- zamyślił się. Na jego ustach zabłysnął iście Ślizgoński uśmiech.
- Musisz wyznać miłość Snape'owi. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Przy nas.- dodał, a ja spojrzałam na znajomych.
Przemyślałam szybko co zrobię.
- Dobrze. Idziemy teraz? Chcę mieć to z głowy.- powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
- Idziecie?- zapytałam i wyszłam na korytarz.
Z zakrętu na moje [nie] szczęście wychodził Snape.
- Dzień Dobry, profesorze. - przywitałam się i uśmiechnęłam słodko.
- Dzień dobry. Czego?- zapytał.
- Chciałabym z panem porozmawiać.. Zmieniło się coś względem pana.. Uczucia... Wiesz o co mi chodzi, prawda?- mówię.
- Granger. 10 punktów dla Gryffindoru. To samo tyczy się panny Weasley, Pottera oraz Weasleya.- warknął i odszedł.
Odwróciłam się do przyjaciół i uśmiechnęłam się szeroko.
- Hermiona, nie wierzyłam, że to zrobisz! - powiedziała przyjaciółka.
- Jest już ok. 15.30, a na 16.00 umówiłem się z Izabellą. Do zobaczenia! - pożegnał się i odszedł.
Nachyliłam się do chłopaków i szepnęłam.
- Poti się zakochał.- wybuchliśmy śmiechem.
Przed wejściem okazało się, że Diamen chcę porozmawiać z Cho,a Ginny i Blaise też już pójdą.
Zostałam z Edwardem i Draco.
- Muszę iść do biblioteki. Idziecie ze mną?- zapytałam. Ci tylko westchnęli i ruszyli za mną.
Rozwinęła się miedzy nimi luźna rozmowa na temat najbliższego meczu.
Zbytnio się nie zainteresowałam, więc zaczęłam myśleć o tym, jak rozwinie się sytuacja związana ze Snape'em. Rozważyłam wszystkie "za" i "przeciw". Chciałabym pracować w Hogwarcie. Dyrektor rozważał ofertę pracy na stanowisku nauczyciele Mugoloznastwa, bądź asystentki profesora Snape'a. Byłabym "koleżanką po fachu", więc moglibyśmy się związać. Jednak czy wytrzymałabym jego zgryzotę... Egoizm..? Gryffonka i Opiekun Slytherinu. Niezłe połączenie.
- Hermiona.- poczułam stuknięcie w ramię.
- Co?- zapytałam nie zbyt mądrze.
- Chciałaś książkę. - przypomniał mi Edward.
- No tak.!- klapnęłam się w czoło i zniknęłam miedzy półkami, aby wziąć książkę.
Podeszłam do bibliotekarki i wypożyczyłam ją.
- Wiecie co, głowa mnie boli. Pójdę się położyć. Nie będę psuła wam reszty dnia. Do zobaczenia.- pożegnałam się.
- Pa.- opowiedzieli i każdy ruszył w inną stronę.
Resztę dnia spędziłam na rozmyślaniu o Snape'ie. Co dziwne, zwykle martwiłam się o to, czy moja praca domowa będzie odpowiednia.
Przed ostatnim mrugnięciem tego dnia, wiedziałam co chce powiedzieć Snape'owi.

poniedziałek, 19 października 2015

♦ Rozdział 19 cz.2 ♦

- Mogę prosić o taniec?- usłyszałam niski głos za swoimi plecami. Odwróciłam się spokojnie, bo wiedziałam kto to.
- To chyba będzie niestosowne, jestem pana uczennicą.- powiedziałam, delikatnie nachylając się w jego stronę.
- Nikt nawet nie zauważy. - powiedział pewny siebie.
Spojrzałam szybko na przyjaciółkę i podałam dłoń nauczycielowi.
Gdy poszliśmy na parkiet rozejrzałam się subtelnie za przyjaciółką. Ta rozglądała się nerwowo. Zdziwiło mnie to.
- Piękna suknia.. Jakie to zaklęcie?- zapytał.
- Dziękuję, jest to jedno z zaklęć "artystycznych".- powiedziałam wymijająco.
- Muszę ci coś.. - zaczął.- Przekazać.-
- Co takiego?- zapytałam zaciekawiona.
- Od pewnego czasu.. Coś się zmieniło względem ciebie... - zaczął. A ja w myślach prosiłam, aby to nie była prawda. Był przystojny, odpowiedzialny.. "Dobra partia na męża" jak to niektórzy mówią, ale dla kobiety przynajmniej po 20.
- Pewnie domyślasz się co to może być.- powiedział coraz bardziej spięty.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Tak Hermiono Granger. Kocham cię.- powiedział i zanim zdążyłam coś powiedzieć pocałował mnie delikatnie i odszedł.
Stałam z boku parkietu jak wryta. Co miałam zrobić? On mnie kocha? O Merlinie... - myślałam tak i stałam tak jak mnie zostawił.
- Hermiona! Tu jesteś! Wszędzie cie szukaliśmy! - zawołała ruda a za nią szedł Blaise.
- Mnie? Ja przecież cały czas... - zaczęłam a potem przypomniałam sobie, że rozglądała się za kimś. Wtedy byłam ze Snape'em.
- Nie potrzebnie się martwiłaś.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- Idę poszukać Harry'ego. Prawie w ogóle nie miałam dla niego czasu.- pożegnałam się i ruszyłam w stronę stolików.
- Jak się bawisz?- zapytałam, gdy go znalazłam.
- Świetnie, a ty?- zapytał.
- Też. - odpowiedziałam i nalałam sobie "soku dyniowego".
- Widziałeś Snape'a?- zagadnęłam.
- Na szczęście nie. - odpowiedział.
- Widzisz tamtą dziewczynę? - zapytałam pokazując prawie niewidocznie na słodką blondynkę.
- Tak, co z nią?- zapytał widocznie zaciekawiony.
- Podobasz się jej.
- Serio? - upewnił się.
- Serio. - odpowiedziałam. - Zagadaj do niej! - zaśmiałam się i popchałam go w jej stronę.
- Trzymaj kciuki.- powiedział i oddalił się.
•••••••••••••
Następny dzień był wolny. Postanowiłam spędzić go wraz z moimi znajomymi z Durmstrangu. Stęskniłam się za nimi..
- Cześć chłopaki! - przywitałam się z nimi.
- Cześć Hermiona!- przywitali się ze mną.
- To Ginny. Moja najlepsza przyjaciółka.- przedstawiłam rudowłosą. Uściskałam jeszcze raz moich przyjaciół i w tym samym czasie usłyszałam chrząknięcie za plecami.
- O Merlinie.. - szepnęłam i puściłam ich.
- Tak, profesorze? - zapytałam.
- Hm.. Niech pomyśle.. Zakłócanie porządku.. Obściskiwanie się z..- tu zrobił przerwę i spojrzał na Damiena i Edwarda z obrzydzeniem.
- chłopcami. Hm.. Tydzień szlabanu. Zaczynasz od jutra, punkt 18.00 u mnie w gabinecie.- powiedział z cynizmem i odwrócił się.
- Dobrze i tak miałam z profesorem porozmawiać. - powiedziałam i poszłam z przyjaciółmi do Pokoju Życzeń. Tam czekał na nas Blaise, Harry i...

piątek, 16 października 2015

♦ Rozdział 19 cz. 1 ♦

Z satysfakcją przemierzałyśmy korytarze. Każda osoba wzrok kierowała na nas.
Ze słodkimi uśmiechami powitałyśmy naszych partnerów, którzy otworzyli szeroko usta.
- Witaj Harry. Cześć Blaise. - cmoknęłam każdego na powitanie, to samo zrobiła moja ruda przyjaciółka.
- Jesteście... Jesteście...- zaczął Harry.
- Piękne! - dokończył Blaise.
- I słodkie.- dodał głos pewnego blondyna.
- Dziękujemy.- powiedziałam.- Czy coś się stało?- zapytałam.
- Ja w sprawie tańca na rozpoczęcie balu.- powiedział.
- Co? O Merlinie! Zapomniałam..-
- Już idę..- szepnęłam. - Spotkamy się w Wielkiej Sali.- pożegnałam się i ruszyłam razem z Draco.
- Denerwujesz się? - zapytał.
- Nie, to moje drugie rozpoczęcie. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
- No tak, Wiktor..- powiedział jakby do siebie.
- Witaj Hermiono! - przywitał się ze mną chłopak. Był uderzający do Kruma.
- Och!- wyrwało mi się.- Znaczy, witaj. Znamy się?
- No wiesz, jestem kuzynem Wiktora-Kacper.- przedstawił się.
- Już wiem, Wiktor dużo o tobie opowiadał.- uśmiechnęłam się pogodnie.
- Chciałbym co podarować ta bransoletę. - zaczął-
- Nie..- szepnęłam i spojrzałam na niego. - Prawie mnie nie znasz. Nie mogę tego przyjąć.- powiedziałam i schowałam dłonie w kurtynę kryształków lodu i płatków śniegu.-
- To nie ode mnie gąsko, tylko od Wiktora. - wytłumaczył.- To bransoleta jego babci, musi podarować ją komuś ważnemu, więc jestem i ja.- powiedział i zaczął "wyciągać" moją rękę z sukni.
- Nie mogę. Podziękuj mu bardzo ode mnie i pozdrów go. - powiedziałam i odeszłam pospiesznie wraz z Draco.
- Chcę poznać odpowiedź?- zapytał blondwłosy.
- Nie. - powiedziałam i ustawiłam się z nim przed wejściem wraz z innymi przedstawicielami.
Weszliśmy na Wielką Salę. Ustawiliśmy się i zaczęliśmy tańczyć.*
Nie dało się nie zauważyć, że każdy wzrok był skierowany na Draco i mnie.
Pewnie ze względu na moją sukienkę jak i na to, że Hermiona Granger tańczy ze swoim byłym chłopakiem Draco Malfoy'em.
- Dziękuję za tanieć, Hermiono.- podziękował blondyn.
- Ja również.- odpowiedziałam i skierowałam się w stronę Harry'ego.
- Mogę prosić o taniec?- zapytał jakiś chłopak wyglądał na 4-5 klasę. Nie chciałam mu psuć wieczoru, więc zgodziłam się.
- Jak masz na imię?- zapytałam.
- Conor, a ty jesteś Hermiona.- powiedział uśmiechnięty.
- Tak, nie jesteś z Hogwartu, prawda? -
- Teraz już tak. Wcześniej chodziłem do Durmstrangu, ale kiedy  się przeprowadziliśmy do Londynu rodzice wolą, abym chodził tutaj.- wytłumaczył mi, na co ja odpowiedziałam uśmiechem.
Po skończonym tańcu, wróciłam do mojego partnera.
- Tutaj jesteś! - zawołał mój widok przyjaciel.
- Witaj, Harry.- odpowiedziałam.
- Pięknie wyglądasz.-
- Dziękuję.
Podczas, gdy rozmawialiśmy i piliśmy poncz. Podszedł do mnie Kacper.
- Cześć Harry, witaj znów Hermiono.- przywitał się.
- Siemka Kacper.- przywitałam się i w myślach prosiłam, aby nie podjął z powrotem tematu Wiktora.
- Harry, to Kacper- kuzyn Wiktora Kruma. Kacper ty z pewnością znasz Harry'ego.- zapoznałam ich.
- Miło mi cię poznać.- powiedział mój partner podając dłoń Mniejszej kopi Wiktora.
- Mogę porwać twoją partnerkę na parę minut?- zapytał się brązowooki.
- Jeśli musisz.- powiedział Harry i podał mu moją dłoń uśmiechnął się.
Poszliśmy zatańczyć. Kacper znów próbował mnie namówić, abym przyjęła jego bransoletkę.

wtorek, 6 października 2015

♦ Rozdział 18 ♦

Ubrałem się w czarną szatę Śmierciożercy. I wyszedłem poza teren szkoły, aby móc się przeteleportować się do Malfoy Manor.
Poczułem szarpnięcie koło pępka i znajdowałem się przed drzwiami frontowymi.
Otworzył mi skrzat. Przeszedłem obok niego obojętnie i skierowałem się do tajemnego przejścia. Wszyscy siedzieli i cicho rozmawiali.
- Witaj Lucjuszu, jak minęły wakacje?- zapytałem z udawaną ciekawością.
- Dobrze wiem, Severusie, że cię to nie obchodzi. - burknął. Ale dziękuję dobrze, jeśli Czarny Pan nie da nam żadnego zadania wrócimy.- odpowiedział.
W ten drzwi się otworzyły. Wszedł Czarny Pan. Wszyscy zamilkli, wstali i pokłonili się nisko.
-Witajcie kochani!- przywitał się z tym przeraźliwie słodkim głosem potwora.
- Dobry wieczór, mój panie.- odpowiedzieliśmy.
- Usiądźcie.- rozkazał i przywołał Nagini, która wspięła się po moim krześle i prześlizgała się do Lorda Voldemorta.
- Severusie,domyślasz się dlaczego Was przywołałem.- a jego głos przypominał syczenie.
- Tak, Panie. Stanowczo odradzam najbliższe miesiące. Do  Hogwartu przybywają goście z innych szkół.
Radzę wybrać wiosnę, gdy wszyscy będą szykować się do zadawania testów końcowych, mój Panie.- odpowiedziałem.
- Ah..- zamyślił się.- Nie na widzę zmieniać planów, Severusie. - powiedział z udawanym smutkiem.
- Możesz już iść. Dalej poradzimy sobie bez twojej obecności.- powiedział i wskazał mi drzwi.
- Oczywiście, Panie. - odpowiedziałem z ukłonem i wyszedłem z pokoju, przeteleportowałem się do Zakazanego Lasu i wróciłem do szkoły.
Skierowałem się do gabinetu Dumbledore'a. Wypowiedziałem durnowate hasło " życie jest piękne " i wszedłem.
- Wiosną planują atak. - powiedziałem i stanąłem pod oknem.
- Dobry wieczór Severusie, cukierka pudrowego?- zapytał ze stoickim spokojem co mnie zaczęło irytować.
- Nie. Dziękuję. - wycedziłem.
- Voldemort planuje atak na wiosnę. Podczas, gdy my zaczniemy przygotowywać do testów.- odpowiedziałem.
- Dobrze, powiadomię członków Zakonu i rozdzielę zadania. Ty narazie nie musisz nic robić. - powiedział.- Zajmij się swoim... Życiem towarzyskim.- zaproponował patrząc przez swoje okulary-połówki.
- Może.- odpowiedziałem i pomyślałem o Hermonie.
- Masz kogoś na oku?- zapytał się.
- Nie twój interes Albusie.- powiedziałem i wyszedłem z  jego gabinetu. Za plecami usłyszałem ciche " Severus się zakochał " i śmiech. Poszedłem do swojej  sypialni. I postanowiłem iść spać.
-----
Zaczęły się przygotowania do Święta Duchów. Jako prefekt zostałam zwolniona z odrabiania  lekcji, aby pomagać. Przy suficie latały świece. A na ziemi zostały poustawiane  ogromne dynie.
Wszytko wyglądało idealnie.
Razem z Ginny przygotowywałyśmy się do uroczystej kolacji.
- Zaraz wrócę! - zawołała wybiegając z mojego pokoju. Postanowiłam coś zrobić z moimi włosami. Po rozczesaniu ich, upięłam je w delikatny koczek.
- Jest piękny! - zapiszczała przyjaciółka, gdy wchodziła do pokoju.
- Tylko je upięłam.- westchnęłam z uśmiechem.
- Nie kok. Too..- powiedziała wskazując lewitujący naszyjnik koło mojego ramienia.
- Skąd on tu się wziął?- zapytałam.
- Nie wiem, ale jest piękny. - powiedziała i dotknęła go delikatnie. A ten opadł jej na dłoń.
http://www.kwarc.eu/images/old/naszyjniki/ns3-22.jpg
- Jest śliczny.- powiedziałam, gdy wzięłam ozdobę w dłonie.
- Wiesz, co? Coś mi to przypomina..- zaczęła się zastanawiać.- Gdzie trzymasz ten diadem co dostałaś od Snape'a?- zapytała.
- On nie był od Snape'a.- powiedziałam naburmuszona. Ginny spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem.- W tamtej szafce.- machnęłam dłonią i zaczęłam ubierać sukienkę.- w tym roku każda dziewczyna miała ubrać czarną sukienkę, a chłopcy garnitury. Minister oraz ważne osobistości miały się pojawić, jakiś zjazd czy coś w tym rodzaju.
- Są niemal identyczne.- powiedziała trzymając w dłoniach podarunki.
- No, trzeba przyznać, ta osoba ma gust.- westchnęłam.
- Snape. Snape ma gust. - poprawiła mnie.
- Myśl sobie co chcesz.- westchnęłam i ubrałam naszyjnik, a diadem schowałam.
- Gotowa?-zapytałam.
- Gotowa.- obie poszłyśmy do Wielkiej Sali.
- Jest cudowna. - powiedziała Ginny, gdy przekroczyłyśmy próg.
- Wiem.- odszepnęłam i skierowałam się w kierunku przyjaciół.
- Cześć, chłopcy.- przywitałyśmy się.
- Cześć, dziewczyny.-  odpowiedzieli.
Profesor zaczął swoje przemówienie.
Po paru minutach nie wytrzymałam i szepnęłam do przyjaciólki:
- Czemu tyle osób się na mnie gapi? -
- Nie gapią się, a zerkają ukradkiem.- poprawiła mnie po raz setny tego dnia.
Spojrzałam na przyjaciółkę wzrokiem bazyliszka.
- Oj, Hermiona. Nie mam pojęcia dlaczego się na ciebie patrzą UCZNIOWIE. - zaakcentowała ostatnie słowo.
Machinalnie odwróciłam się w stronę stołu nauczycielskiego. Poczułam szczypnięcie w ramię, więc odwróciłam się do winowajcy mojego bólu.
- Ginny.- zganiłam ją.
- Nie patrz się tam. Nietoperz ciągle gapi się na twój naszyjnik z dziwnym zadowoleniem.- szepnęła.
- Jasne.- burknęłam i odwróciłam się do chłopców. W tym momencie cała sala zaczęła klaskać, więc i ja to zrobiłam. Zaczęła się uczta.
- Smacznego.- powiedziałam uśmiechnięta.
- Smacznego. - odpowiedzieli moi znajomi.
Reszta wieczoru minęła na jedzeniu i miłych pogawędkach.
Gdy wracaliśmy miałam wrażenie, że ktoś mi się przygląda, chociaż nie  wiedziałam kto to był.
Przed snem rozmyślałam o tych dziwnych sytuacjach w moim życiu.
***
Kilka tygodni później
***
- Nie mogę się do czekać!- zapiszczała ruda.
- Ja też nie. - odpowiedziałam czesząc włosy.
- Pomogę ci ubrać prezenty od tajemniczego wielbiciela.- powiedziała zabawnie poruszając brwiami.
- Och..- westchnęłam. - Jasne.-
Gdy w końcu się wyszykowałyśmy, wyglądaliśmy jak księżniczki.
Jako ostatnie opuściłyśmy wieże Gryffindoru.

niedziela, 20 września 2015

♦ Rozdział 17 ♦

Z Wielkiej Sali zniknęły wszystkie stoły i ławy. Profesor McGonagall rozmawiała o czymś ze Snape'em.
Podeszłyśmy do innych Gryffonek.
- Dzisiaj nauczymy się walca oraz poloneza. Proszę, abyście dobrali się w pary. Panno Granger, panie Malfoy, zapraszam do mnie.- powiedziała McGonagall. Posłusznie podeszłam, rozglądając się z kim tańczyć będzie Ginny. Blaise ukłonił się przed nią i podał dłoń. Ta zarumieniła się i podała mu swoją.
- Hermiono, będziesz tańczyć z profesorem Snape'm, a ty Draco ze mną. Podobno znacie wszystkie tańce, więc będziecie mogli zaprezentować je z nami.- powiedziała McGonagall.
Razem z Draco kiwnęliśmy głowami, że się zgadzamy.
Muzyka zaczęła grać. Położyłam rękę na jego ramieniu, a drugą dłoń wsunęłam w jego.
Czułam na sobie spojrzenia innych.
- Wygodna bluza?- zapytał.
Byłam tak skupiona na muzyce, że delikatnie podskoczyłam ze strachu, na co on zareagował cichym śmiechem.
- Tak, dziękuję.- odpowiedziałam i spojrzałam za jego ramię.
- Muszę odwołać dzisiaj szlaban.- powiedział z nie smakiem
- Coś się stało?- zapytałam zdziwiona.
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.- odpowiedział oschle.
- Oczywiście, przepraszam. - odpowiedziałam.
Muzyka przestała grać. Tak jak w świecie czarodziejskim przystało, pocałował mnie w dłoń, a ja się ukłoniłam.
- To był walc, wymagam, aby każdy z Was pokazał się z jak najlepszej strony, przed gośćmi.- rozkazała.- A teraz, zaczynamy tańczyć.- dokończyła i puściła muzykę, razem ze Snape'm zaczęła poprawiać błędy, razem z Draco również im pomagaliśmy.
- Dean w tym momencie, musi ci zrobić obrót.- tłumaczyłam i pokazywałam jak to ma zrobić.
- Dobrze Hermiona- powiedział.- mogłabyś szepnąć coś miłego o mnie Ginny? No wiesz.. Podoba mi się..- dodał z lekkim rumieńcem na twarzy.
- Zobaczę co da się zrobić.- od szepnęłam i poszłam dalej.
- Cześć Ginny, Blaise. - przywitałam się uśmiechnięta.
- Cześć maleńka i jak nam idzie?- zapytał chłopak.
- O dziwo, bardzo dobrze.- odpowiedziałam. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się pobłażliwe, gdy ta co chwile zerkała to na Zabiniego to na Deana.
- Blaise..- szepnęłam z radą i poszłam dalej.
Przez następne 15 minut poprawialiśmy kroki, przeszliśmy do następnego tańca.
Podeszłam do Snape'a, Draco i McGonagall, która puściła muzykę.
Przez pierwsze kroki szło mi bardzo dobrze, ale potknęłam się i prawie upadłam na ziemię. Prawie, bo profesor złapał mnie w ostatnim momencie.
- Przepraszam..- szepnęłam.
- Granger. Tylko prawdziwy Gryffon potrafi  wywrócić się na prostej drodze.- szepnął cynicznie i pomógł mi wstać, zanim pani profesor i Draco zdążyli podbiec.
- Nic ci się nie stało?- zapytała z troską w głosie Minerwa.
- Nie, dzięki profesorowi jestem cała.- powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło.
- Dasz radę ćwiczyć?- zapytał Draco.
 - Nie róbcie z niej inwalidy. Potknęła się, a NIE złamała kark.- warknął i włączył muzykę.
Zaczęliśmy tańczyć. Po paru minutach muzyka się skończyła i poszliśmy uczyć innych.
- Do widzenia, panno Granger.- powiedział Snape.
- Do widzenia, profesorze.- odpowiedziałam i wraz z innymi wróciłam do wieży Gryffindoru.
- Strasznie ale nogi mnie bolą, a tobie?-
- Bardzo.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- O czym rozmawiałaś ze Snape'em? - zapytała zaciekawiona.
- Musiał odwołać dzisiejszy szlaban.- rzuciłam lekko.
- Co? Jak to?- zdziwiła się przyjaciółka.
- Nie wiem czemu, nie powiedział.
- To dziwne... Ale przechodząc do sedna. Przyglądałam się Snape'owi.
Ciągle się w ciebie wpatrywał.. Uratował cię przed upadkiem..
Pocałował w dłoń, a to zwyczaj czysto mugolski.- wyliczała przyjaciółka.
- To nic nie znaczy.- odpowiedziałam.- A co z tobą i Blaisem?- zapytałam zaciekawiona.
- Bardzo dobrze.- odpowiedziała ruda przyjaciółka.
- Co? Jesteście razem? - zapytałam uradowana.
- Tak, pamiętasz jak pocałował cię mmmm... Ja wtedy umówiłam są z nim, przyniósł mi kwiatki i się zapytał. Nie chciałam nikomu mówić, bo bałam się, że nam nie wyjdzie..- odpowiedziała z uśmiechem.
- Wszystkiego co najlepsze! - pogratulowałam.
Resztę wieczoru przeplotkowałyśmy

sobota, 12 września 2015

♦ Rozdział 16 ♦

Minęło kilka dni, szlaban z Blaisem się kończył.. Bardzo się cieszę jak widziałam jak on się tam męczy.. Sama nie wiem, ale miałam lepiej, wycieranie półek, segregowanie prac domowych itp..
Najgorsza będzie noc. Mam dyżur nocny z Draco. Nie wiadomo co się spodziewać. Mam nadzieję, że się nie pokłócimy.. Moje rozmyślania przerwała Ginny.
- Cześć! Jak się masz? Taka zamyślona siedzisz nad tym obiadem.- powiedziała zmartwiona.
- Nie, co ty.- powiedziałam z uśmiechem.- z kim idziesz na bal? - dodałam, aby nie drążyła sprawy.
- Wiesz, że zaprosił mnie Blaise i Dean, nie wiem kogo wybrać.. Lubię ich obu, ale nie chcę, aby było im przykro..- westchnęła.
- Weź Blaise'a. Ja idę z Harry'm, no wiesz po zerwaniu z Draco jest opiekuńczy..- powiedziałam kręcąc głową.- Więc jak nie wyjdzie ci z Zabinim, to Potiego wypcham do ciebie a Blaise'a zabiorę ze sobą.- powiedziałam dumna ze swojego planu.
- Hermiona, co znowu o mnie mamroczesz? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Nic Poti, mówiłam właśnie Ginny, jacy byliście dzielni z Ronem na meczu ze Ślizgonami.- powiedziałam z pocieszającym uśmiechem.
- Aha... Jasne.. Nie ma co gadać.- westchnął i zajął się rozmową z Ronem o przegranym meczu.
- Czemu ty mówisz do niego Poti?- zapytała ruda, nadal nie wiedziała o pewnej historii..
-Harry, był w bibliotece- zaczęłam.
- Co ma do tego biblioteka? - przerwała mi zaciekawiona.
- Nie przerywaj mi rudzielcu- powiedziałam z zabawnym przekąsem, na co ona zachichotała i mówiłam dalej.- robić jakieś zadanie czy coś podobnego, oddaliłam się po książkę. Gdy byłam stosunkowo blisko usłyszałam, jak rozmawia z jakąś Puchonką..
- "Oh Poti.. Jesteś taki zabawny"
- "Jakie to śmieszne Poti" - zaczęłam przedrzeźniać.
- Gdy sobie poszła usiadłam koło niego i zaczęłam, zwracać się do niego Poti, na początku się dąsał, ale teraz mu nie przeszkadza.- wytłumaczyłam.
- Hah, dobre.- zaśmiała się.
- A wracając do balu, jaki będzie motyw przewodni? - zapytała zaciekawiona.
- Nie rozmawiałam na ten temat z Draco, ale ja stawiam na tradycyjną elegancję, ze względu na przybyłych gości.- powiedziałam uśmiechnięta.
- Wiesz, że nie lubię długich sukni..- zaczęła jęczeć.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale pokażę ci ją dopiero jak będzie bliżej balu.- uśmiechnęłam się figlarnie i dokończyłam jeść obiad.
- Nie wytrzymam.. - udała minę smutnego pieska, ale kilku nie udanych próbach wyłudzenia prawdy, dała sobie spokój.
Resztę popołudnia spędziłam na nauce i odrabianiu lekcji. Wybiła 20.00, zapukałam do drzwi i po "proszę" weszłam.
- Dobry wieczór profesorze. - przywitałam się.
- Dobry wieczór. - mruknął. - Pomożesz mi sprawdzać pracę domowe pierwszej klasy. Jesteś w stanie temu podołać?- dodał.
- Tak, jestem. - prychnęłam i wzięłam od nietoperza plik i usiadłam w ławce na przeciwko niego.
Zaczęłam sprawdzać.
Pierwsza praca była perfekcyjna. Uśmiechnęłam się pod nosem, że parę lat wcześniej to ja pisałam takie pracę, nie żeby teraz coś się zmieniło.
- Nie uśmiechaj się tyle.- warknął Snape.
- Jak panu przeszkadza, to niech pan się na mnie nie patrzy.- odpowiedziałam z uniesioną głową.
- Będę robił na co mam ochotę. Na przykład mogę odjąć punkty, za błędy w sprawdzaniu.- zaczął wyliczać.
- Nie może pan. - zaczęłam.- W tej pracy nie ma żadnego błędu.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Spójrz tu. - powiedział wskazując na kartkę, a na jego buzi zaistniał cyniczny uśmiech.
- Ma pan rację.. - powiedziałam zdegustowana, własną ślepotą.
- No więc, kończąc panno Granger, mogę robić co chcę, więc Gryffindor traci 10 punktów za obrazę nauczyciela.
- Ale ja pana nie obraziłam!- oburzyłam się.
- Ty nie, ale pan Potter i pan Weasley tak. Na 3 przerwie pomiędzy lekcjami.- powiedział.
- Ale.. Dobra. No to co pan jeszcze może? - zapytałam z lekceważeniem, aby go zdenerwować.
Podszedł i pocałował mnie. Byłam zaskoczona. Poczułam jego usta, były takie delikatne a jednak męskie.
Odsunęłam się gwałtownie i uciekłam.
Co on sobie myślał? Jestem jego uczennicą! Burak!
- Hermiona? Wszytko okej? - usłyszałam Draco.
- Co? A, tak. Widzimy się na dyżurze. Do zobaczenia.- machnęłam ręką na pożegnanie i odeszłam pospiesznie.
Całą drogę rozmyślałam o tym pocałunku, miałam ochotę walnąć w siebie "Oblivate".. Jak ja mu się na oczy pokaże?
Weszłam do pokoju wspólnego.
Chciałam pogadać z Ginny, ale nigdzie jej nie było.. Usiadłam, więc na kanapie z chłopakami. Zaczęli temat, którego się obawiałam.
- Chcieliśmy pogadać o punktach, znaczy oni chcą wyjaśnienia.. No wiesz, czemu jesteśmy najniżej w tabeli.. Skoro minął dopiero tydzień roku...- wydusił z siebie chłopak z blizną.
Wstałam na krzesło stojące obok.
- Jeśli chodzi o punkty, to jest moja wina. Większość osób nie wie, ale ostatni tydzień wakacji spędziłam w Hogwarcie, dając korepetycje pewnym Ślizgonom. No, więc jak to Snape, odjął mi punkty za.. Hm.. Ostrą wymianę zdań. Nie martwcie się jeszcze odzyskam dla Was te punkty. - wypowiedziałam się. Zeszłam z krzesła i szepnęłam do chłopaków, że pójdę do siebie przed patrolem.
Zdjęłam szkolne szaty, ubrałam getry i ciepły sweter od pani Weasley.  Włosy związałam w koczek i ruszyłam do wyjścia, aby spotkać się z Draco.
- Cześć, idziemy na patrol? - zapytałam widząc blondyna.
- Dobrze, zaczynamy od lochów? - zapytał.
- Jasne.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Przeszliśmy kilkanaście minut w ciszy.
- Czemu się trzęsiesz?- zapytał mnie, a ja zaskoczona jego głosem podskoczyłam, na co on zareagował śmiechem.
- Nie trzęsę się, zdawało ci się. - odpowiedziałam.- Zaczniemy ustalać, sprawy balu?-zapytałam zerkając na niego.
- Jasne, o czym najpierw?-zapytał.
- Stroje, uważam że powinna to być klasyczna elegancja, zwarzywszy na naszych gości.- zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - powiedział.- Z kim wybierasz się na bal?- zapytał zaciekawiony.
- Z Harrym, a ty?- spojrzałam na niego.
- Z nikim, nie ma takiej osoby, z którą chciałbym iść, bo jest zajęta.- westchnął.
Czyżby mówił o mnie? Nie.. Pewnie Parkinson się nim znudziła i tyle.
- Musimy wybrać muzykę, jedzenie, picie, oraz wystrój. Musimy też wysłać zaproszenia.- zaczęłam wyliczać.
- Spokojnie, wystrojem i muzyką zajmiemy się my, zaproszenia roześle prefekt Ravenclawu, a jedzeniem i piciem zajmie się prefekt Huffelpufu.- zdecydował Malfoy.
- Hm... Okej, jutro pogadam z prefektami i z dyrektorem. - powiedziałam i roztarłam sobie dłonie, bo od chodzenia w nocy po szkole trochę zmarzłam.
- Zimno ci? - zapytał z troską w głosie.
- Trochę.- wyznałam.
Zdjął marynarkę i narzucił na mnie.
- Nie musiałeś...- zaczęłam.
- Ale chciałem. - powiedział.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Resztę patrolu, przeszliśmy spokojnie rozmawiając.
Nad ranem wróciłam do swojej sypialni. Nie przebierając się, opatuliłam się kołdrą i zasnęłam.
Następny tydzień minął mi pracowicie, u profesora Dumbledore'a ustaliłam termin, a u prefektów rozdzielałam zadania.
Została jeszcze prośba, nauki tańca. Profesorowie ustalili, że Gryffindor będzie ćwiczył z Slytherinem, a Ravenclaw z Huffepufem.
Ten tydzień szlabanu, szedł ciężko, ani nietoperz, ani ja nie wspominaliśmy o tej sprawie, chociaż miałam wielką ochotę go o to zapytać.
Została mi tylko rozmowa z Ginny..
Postanowiłam, że porozmawiam z nią jutro.
Poszłam spać, ostatnio miałam z tym problemy.
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne muskające moją twarz. Leniwie się przeciągnęłam i poszłam wziąć prysznic.
Było dzisiaj chłodno, więc ubrałam ciemne spodnie, czarną koszulę i na to bluzę profesora Snape'a. Nie wiem dokładnie czemu ją ubrałam.
Zeszłam do Pokoju Wspólnego i razem z przyjaciółmi zeszłam na śniadanie.
- Ginny, porozmawiamy dzisiaj? To ważne..- szepnęłam.
- Jasne, coś się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Nie dzisiaj, ale ok. tydzień temu, nie miałam czasu na rozmowę..- szepnęłam.
- Co tam szeptacie? - zapytał zaciekawiony Ron.
- Czytam poranną pocztę.-  wymigałam się, gdy otworzyłam list, który dostała każda osoba w szkole.
- Dzisiaj nauka tańca!- zapiszczała uradowana ruda.
- Huuuuraaa!- zawołali chłopcy z udawaną radością.
- Nie będzie tak źle..- próbowałam ich pocieszyć.
- Nie mów tak, Hermiono. Nie ma nic gorszego od nauki tańca ze SNAPE'M.- zaakcentował ostatnie słowo, w złym momencie, bo właśnie koło nas szedł profesor.
- 5 punktów za obrazę Potter. 5 punktów za nie powiadomienie o dobrym wychowaniu kolegi panno Granger i Weasley. A dla ciebie Weasley.- tu zwrócił się do Ron'a.- za bezczynne gapienie się w nauczyciela, kolejne 5.- powiedział z grymasem, który miał imitować uśmiech i odszedł.
- Nie ma co, wyczucie czasu to on ma.- mruknął Ron.
- Prawda kolego.- odpowiedziałam wpatrując się w śniadanie.
- O której mamy naukę? - zapytała rudowłosa.
- 14.00 - 17.00, i w ramach tego nie mamy zadań domowych na ten tydzień.- odpowiedziałam.
Chłopcy odrazu się uśmiechnęli.
- To co robimy przez resztę dnia?- zapytał Ron.
- Wypad do Hagrida?- zaproponował Harry.
- My nie możemy, mamy parę spraw do załatwienia.- powiedziałam za mnie i Ginny.
- Dobrze, to co Ron, wypad do Hagrida a potem polatamy na miotle?- zaproponował Harry.
- Jasne, stary.- odpowiedział mu przyjaciel.
Dokończyliśmy śniadanie i każdy poszedł w swoje strony.
Razem z Ginny poszłyśmy do wieży  Gryffindoru, gdy dotarłyśmy kazałam jej przynieść sukienkę na bal.
- Okej, a teraz mów mi co się stało.- zażądała, gdy tylko weszła do środka.
 Na spokojnie wyciągnęłam suknię z kartonika.
Udając, że oglądam suknię zaczęłam.
- Snape mnie pocałował.- wypaliłam "łapiąc buraka".
- Co?!   - krzyknęła.
- Cii... No to co usłyszałaś. -
- Nie gadaj! Snape? Serio? Nie wierzę!- Ginny zaczęła gadać jak najęta.
- Ginny.. Co ja mam robić?- zapytałam siadając na dywanie.
- Hm.. Czujesz coś do niego?- zapytała wprost.
- Nie! To jest SNAPE.- odpowiedziałem bez wahania.
- Jak to się stało?- zapytała zaciekawiona.
- No, zaczęło się od tego, że uśmiechałam się jak sprawdzałam prace domowe pierwszaków.- zaczęłam.
- Takie coś, na szlabanie u nietoperza?- zapytała szczerze zdumiona.
- Tak.- odpowiedziałam.- Kazał mi się nie uśmiechać, więc powiedziałam, żeby się na mnie nie patrzył, jak mu coś nie pasuje, więc zaczął wymieniać co on to może i odjął punkty Harry'emu i Ronowi za obrażanie na przerwie, rozumiesz? Go tam nawet nie było! Ale mówiąc dalej, kazałam mu dalej wymieniać co to on może robić, żeby go zdenerwować. To podszedł i mnie pocałował. Ja uciekłam. - zakończyłam.
Ginny miała szeroko otworzoną buzię.
- Ee.. Hermiona, to.. Bo... Mi się wydaję, że profesorek się w tobie zakochał.- wyjąkała Ginny.
- Co? Nie!- byłam na 99,9% pewna, że to nie możliwe.
- Jest dla ciebie miły, gdy byłaś u Mafoy'a w domu, on tam był i dostałaś prezent. Sam się tam nie pojawił. Dziwne słowa sklepikarzy. Hagrid. To wszytko łączy się w jedno. ON SIĘ ZAKOCHAŁ.- uargumentowała moja przyjaciółka.
- Nie sądzę.. Ale może masz rację. To bardzo dziwne.- przyznałam jej rację.
- Ja mu się będę przyglądać, a teraz mów o co chodzi z sukienką.- powiedziała Ginny.
- Ubierz ją. - rozkazałam podając jej śliczną, zieloną, balową suknię do samej ziemi.-
-Okej.- odpowiedziała i poszła przebrać się do łazienki.
Wyglądała prześlicznie. Przewiązałam jej oczy, aby nie podglądała.
Wzięłam różdżkę i zaczęłam czarować. Materiał skrócił się do połowy ud i przyległ do ciała przyjaciółki. Druga sprawa była trudniejsza. Zielone kryształki lodu zaczęły kręcić się wokół rudej. Różdżką zmieniałam ich miejsce i teraz spadały w dół, aby zniknąć i znów pojawiać się u góry.
Z szafy wyciągnęłam swoją suknię i przebrałam się w nią. Swoją zaczarowałam kilka dni temu. Biała, z beżowym gorsetem w malutkie perełki.
Zaprowadziłam Ginny przed lustro i odwiązałam jej chustkę.
- Tadam! - zawołałam, gdy przyjaciółka otworzyła oczy.
- Ona.. Jest.. Cudowna! Dziękuję, jesteś najlepszą przyjaciółką! Kocham cię!- zawołała i wtuliła się we mnie.
- Też cię kocham Ginny.-odpowiedziałam i wytarłam jej łzę wzruszenia.
- Jesteś piękna! - podsumowała, gdy obejrzała mnie na około.
- Ty piękniejsza. Nie będzie ci się plątać ani nic, ponieważ, gdy zrobisz krok suknia będzie się do ciebie przystosowywać.- wytłumaczyłam.
- Suknię mamy, makijaż załatwiony, ja nas uczeszę i dobiorę dodatki.- zapiszczała ruda.
- Jasne.- zaśmiałam się.
- Mogę zostawić suknię u ciebie? Nie chcę, aby ktokolwiek ją widział przed balem.- zapytała przyjaciółka.
- Dobrze, przebierzmy się i musimy iść na naukę tańca.- przypomniałam.
- No tak! Śpieszmy się! - zawołała i zaczęła się przebierać, poszłam w jej ślady i już po paru minutach, sprawdzałyśmy czy dormitoria są puste. Poszłyśmy do Wielkiej Sali.

środa, 2 września 2015

♦ Rozdział 15 ♦

- Panie Zabini, ma pan wyczyścić całe stanowisko pana Malfoy'a, Pottera i Weasley'a. Bez użycia magii. Rozumiesz?- powiedział Snape z tym swoim zadowoleniem, nigdy nie widziałam, żeby był zadowolony, z gnębienia Ślizgona. Ja miałam lepiej, musiałam przygotować eliksir Pieprzowy, do Skrzydła szpitalnego.
- Znasz przepis? Nie muszę tłumaczyć?- zapytał na mnie jak bym urodziła się wczoraj.
- Nie, profesorze. Potrafię go przygotować z zamkniętymi oczami.- powiedziałam i zabrałam się za warzenie. Mruknął coś nie zrozumiałego, gdy popatrzył na Zabiniego.
Co chwilę zerkałam na Blaise'a, który wyglądał jak jakiś seryjny morderca, był cały ubrudzony jakąś nieznaną mi substancją.
Na samą myśl o tych wybuchach,  chciało mi się śmiać.
Powiem co się stało na lekcji ze Ślizgonami.
Malfoy, był rozdrażniony i co chwile, rzucał z Blaisem jakieś obrazy na Rona i Harry'ego, nie muszę mówić, że Snape odjął Gryffonom punkty, jakby dzięki wakacjom, mieliśmy ich za dużo.
Ron wkurzony, rzucił coś do kociołka i to spowodowało wybuch,  kociołek Harry'ego przewrócił się i zawartość wymieszała się z jakimiś składnikiem, co  wywołało następny wybuch oraz atak śmiechu Ślizgonów.
Malfoy jako jeden z najbardziej utalentowanych mieszkańców domu Salazara Slytherina, w przyrządzaniu eliksirów, zadziwił tym, że jego eliksir się nie nadawał. Zdenerwowany wylał zawartość swojego kociołka.
To była jedna z gorszych lekcji w ciągu 7 lat.
- Granger. Nie śmiej się jak idiotka.- warknął Snape. Widocznie nie był przyzwyczajony, że ktoś może się uśmiechać na szlabanie.
- Tak, jest.- zasalutowałam i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Granger.- pokręcił tylko głową i usiadł przyglądając się, to mi, to Zabiniemu.
Po 15 minutach, mój towarzysz niedoli skończył. Wyczerpany, pożegnał się i poczłapał do wyjścia.
Po paru minutach ciszy, odezwał się profesor.
- Jak się trzymasz po zerwaniu z Draconem?- zapytał się.
- Eee... Jakoś się trzymam..- odpowiedziałam ze zdziwieniem.
- Co się dziwisz? Martwię się o osoby, które... Cierpią przez młodego Malfoy'a.- odpowiedział.
- Dużo było takich osób?-zapytałam zaciekawiona.
- Nie takich jak ty.- odpowiedział.
- Takich jak ja?- zapytałam, czym różnie się od byłych dziewczyn Draco? W sumie, nawet nie wiem z kim chodził.
- One były.. Na jedną noc, kiedy sobie to uświadomiły, raz było lepiej, raz gorzej.- powiedział lekko.
- Ee.. Aha..- wydukałam.
- Z kim idziesz na bal?, raczej Malfoy odpada. - zaśmiał się gorzko.
- Nie wiem, nie mam ochoty iść.- odpowiedziałam oschle. Nie podobała mi się ta rozmowa. Snape był jakiś miły.. Aż dziwne.
- Profesorze, skończyłam. Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją w głosie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać..
- Tak.- mruknął.
- Dobranoc, profesorze.
- Dobranoc. - odpowiedział.
Wyszłam z lochów. Wiele myśli kłębiło mi się w głowie. Czy Blaise był takim samym dupkiem, jak Malfoy? Nie.. To poprostu jego Ślizgońska natura. A Snape? Kto to wie co mu po głowie chodzi. Westchnęłam ostatni raz i zasnęłam w moim łóżku.

wtorek, 25 sierpnia 2015

♦ Rozdział 14 ♦

- Hermiona! Zaczekaj!- - to był mój przyjaciel Ron.
- Co?- zapytałam oschle.
- Możemy porozmawiać?-
- Zostawiam Was samych.. - szepnęła Ginny i poszła do Wielkiej Sali.
- Coś ważnego?-
- Tak.. Bo ja chciałem cię przeprosić.. Nie powinienem wtrącać się w to co jest między tobą a Draco..
- Nic między nie ma. A teraz idę na kolacje. Pa.- powiedziałam i chciałam odejść.
- Nie jesteście razem? - zapytał zdziwiony.
- Nie Ronaldzie, mam zamiar dzisiaj z nim zerwać i przypominam Ci, że przed chwilą mnie przepraszałeś, a teraz robisz to samo.
- Przepraszam, już nie będę.. Wybaczysz mi?- powiedział skruszony swoim zachowaniem.
- Wybaczam, a teraz chodź, bo ja naprawdę jestem głodna.
- Jasne Herm. - powiedział widocznie weselszy.
Śmiejąc się i wesoło rozmawiając doszliśmy na kolację.
- Pogodzeni?- zapytała rudowłosa, widząc nas razem.
- Tak. - odpowiedzieliśmy.
- A gdzie Harry?- zapytała Ginny, widocznie zaciekawiona.
- Miał przyjść zaraz po mnie.- odpowiedział.
- O wilku mowa. - powiedziałam i wskazałam głową na wejście do Sali.
 - Część wszystkim!- przywitał się chłopak, siadając koło nas.
- Cześć.- mruknęłam tylko, gdy inni z entuzjazmem go powitali.
- Hermiona, jesteś zła?-
- Tak.- prychnęłam.
- Przepraszam, nie do końca wiem co ci zrobiłem, ale...
- Nie kończ. To, że chcieliście się pobić Ty.- puknęłam go palcem w klatkę piersiową.
- Ty.- wskazałam dłonią na rudowłosego.
- I Draco. To nic? Dobre mi sobie.
A teraz wybaczcie, ale muszę porozmawiać z Zabinim.- z ostatnim zdaniem, zwróciłam się do Ginny i Rona.
-Widzimy się wieczorem.- powiedziała ruda, na co ja odpowiedziałam tylko uśmiechem i skierowałam się do stołu Ślizgonów.
- Cześć kochanie.- przywitał się ze mną Draco, widząc, że koło niego przechodzę. Gdybym miała wzrok bazyliszka, ten blondasek już leżałby trupem.
- Cześć, Blaise.
- Cześć, mała.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam się i posłałam mu uśmiech, jeśli ten grymas można było nazwać uśmiechem.
- Jasne.- pożegnał się z przyjaciółmi i poszliśmy wspólnie na spacer po błoniach.
- Co jest?- zapytał.
- Wiesz, mojej przyjaciółce bardzo podoba się mój makijaż.. I ona, się pyta, znaczy... To ja się pytam czy mógłbyś ją pomalować na tego roczny bal..- powiedziałam trochę zawile, ale na szczęście Blaise mnie zrozumiał.
- Tą rudą piękność od Weasley'ów? - zapytał zaciekawiony.
- Dokładnie. - odparłam z uśmiechem.
- Hm.. A ty?-
- Co ja?- zapytałam zdezorientowana.
- No.. Czy ciebie pomalować na bal..
- Wiesz.. Ginny uparła się, że mam iść.. Ale ja po pierwsze: nie chcę. Po drugie: nie mam z kim. Po trzecie: Nie mam zamiaru gapić się na tę blond gębę.- zaczęłam wyliczać na palcach.
- Czyli ciebie też.- zaczął Blaise i widocznie się zamyślił.
- Zabini.- powiedziałam nad wymiar spokojnie, dając mu pstryczka w nos.
- Ałła.. Nie musiałaś mnie bić..- powiedział udając obrażone dziecko.
- Blaise.. Ty i Ginny powinniście się poznać. Jak dwie krople wody w sprawie zmuszania mnie do czegoś czego nie chce.
- Blaise Zabini, do usług.- powiedział, kłaniając się teatralnie. Na co ja wybuchłam śmiechem.
- A Blaise! Przypomniało mi się coś.
Skąd ty potrafisz tak malować?
- No.. Wiesz, spędziło się kilka tygodni z moimi kuzynkami.. - zaczął Blaise, po czym udał, że rozgląda się czy ktoś podsłuchuje.
- Tapeciary.- szepnął.
Rozejrzałam się i powiedziałam szeptem:
- Na szczęście my takie nie jesteśmy.
Na co zareagowaliśmy atakiem niepohamowanego śmiechu.
- Patrz, to sowa. Chyba leci do nas.- powiedział, wskazując na szkolną sowę.
- Ciekawe od kogo.- powiedziałam zaciekawiona, odwiązując liścik od nóżki sowy, która przysiadła na głowie Blaise'a.
- Od kogo to?- zapytał odganiając sowę.
- Od Snape'a.- odpowiedziałam.
- A co on chciał?
- Mam szlaban. Dzisiaj o 20.00-
- Ty? Szlaban? W pierwszy dzień szkoły?!-
- Taak.. Długo by opowiadać..- powiedziałam zamyślona.
- Mamy jeszcze czas, mów.- powiedział widocznie zaciekawiony.
- Nie mamy.- odpowiedziałam i puściłam się biegiem do szkoły.
Musiałam ubłagać Snape'a, aby dzisiaj mi odpuścił. Musiałam zerwać z Malfoy'em.
- Hermiona!? Co jest?- wydyszał chłopak, gdy w końcu mnie dogonił.
- Musze zerwać z Draco. Idę do Snape'a.
- A co ma do tego nietoperz?- zapytał zdziwiony.
- Szlaban.. On musi dzisiaj odwołać.-
- Aaa, dobra pomogę ci ze Snape'm.
- Dzięki.
-Chodź do lochów.- wydyszał Blaise, gdy dotarliśmy do wejścia.
Po schodach puściliśmy się biegiem.
Zapukałam do drzwi i weszliśmy do środka.
- Nie wiecie, że czeka się  aż zostanie się zaproszenie.
- Następnym razem, psorze. Mógłby pan odwołać dzisiejszy szlaban? -powiedziałam na jednym wydechu.
- Nie.- odpowiedział.
- Ale...- zaczęłam.
- Ja za nią odrobię panie profesorze.- powiedział Blaise.
- Jak jesteś taki chętny, to będziesz miał szlaban z Granger przez cały tydzień.- uśmiechnął się tak, że miałam ochotę przywalić mu w tą gębę.
- Tu chodzi o Draco. Zrobił coś, co nie będę mu w stanie wybaczyć i będzie to nasz koniec. -wypaliłam.
- Można było tak od razu, chętnie bym popatrzył na ten teatrzyk,  ale muszę pognębić nowych Gryffonów.
- To znaczy, że mogę dzisiaj nie przyjść?- zapytałam, dla upewnienia się czy Snape nie żartował.
- Tak, ale Zabini i tak będziesz przychodził.- powiedział z kpiarskim uśmiechem, patrząc na Blaise'a.
- A teraz do widzenia.- dokończył tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Do widzenia.- pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
- Jeeeeej! - zawołał z udawaną radością.
- Cicho! Jesteśmy pod jego drzwiami.- syknęłam.
- Dobra, to ja idę po Draco, ty po Ginny, niech cię ogarnie, bo po tym maratonie twoje włosy są okropne.- spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.
- Blaise, złotko.. Gorączka?- zapytałam przyglądając mu do czoła dłoń.
- Nie maleńka, za duża ilość czasu spędzona z moimi kuzynkami.- westchnął. - Widzimy się za 10 minut pod wielkim dębem.
- Dobra, widzimy się pod dębem.-
- Pa.- pożegnał się i zniknął w PW Slytherinu, a ja pobiegłam do wieży, po Ginny.
- Cześć Ginn, chodź musimy iść.- wpadłam i zawołałam przyjaciółkę.
- Co się stało? Jak ty wyglądasz?- zapytała przerażona.
- Następny Blaise..- westchnęłam.- Dobra ogarnę się.- powiedziałam zrezygnowana, widzą minę przyjaciółki i przy pomocy różdżki moje włosy zostały ułożone.
- Dobrze, chodźmy ale masz mi powiedzieć o co chodzi.- zagroziła mi palcem, co wywołało u mnie atak śmiechu.
-Granger!- zganiła mnie rudowłosa.
- Dobrze..Hah.. Będziesz z Blaisem.- zaczęłam ale przyjaciółka mi przerwała.
- Nie będę z nim! - oburzyła się ruda.
- Nie masz z nim chodzić, Ginny.  Będę zrywać teraz z Malfoy'em, a ty z Blaisem będzie " asekuracją" - wytłumaczyłam jej. Dochodziłyśmy na miejsce, zobaczyłam GO. Coś ukuło mnie w sercu.. Kochałam... Ale nie mogłam z nim być. Zdradził mnie..
- Witaj Draco. - przywitałam się oschle.- Blaise, w tym momencie dam sobie radę, jakby co to Was zawołam.
- Jasne maleńka - powiedział i podszedł do Ginny.- Pójdziemy się przejść.- I złapał ją za rękę.
- Hermiona, co się stało? Co to wszystko znaczy?- zaczął pytać, ale nie pozwoliłam mu tyle mówić. To ja tu stawiałam zasady.
- Co się stało? Może ty mi powiesz? Albo Parkinson. Wczoraj po obiedzie. Przypominasz sobie skarbie?- widziałam jego strach w oczach, czego się bał? Prawdy?
- Hermiona, ja ci wyjaśnię.. - zaczął mnie przepraszać i mówić, że ona nic nie znaczy.
- Cicho bądź.- prychnęłam. - Ja tu mówię. Kochałam cię. Ufałam. Byłeś dla mnie najważniejszy.
- Her.. -
- Mówiłam, że masz być cicho skarbeńku. - znowu mi przerwał. Nie mogę go słuchać. - Od wczoraj, Blaise stał się dla mnie bliższy. Jeśli ktoś powiedział mi, że będę przyjaźniła się ze Ślizgonem, a moim chłopakiem będzie wróg numer 1.. Wyśmiałabym go.
Ale Draco.. Nie będę marnowała na ciebie czasu, naszego związku nie ma. Rozumiesz? Nie ma i nie będzie. - skończyłam swój krótki monolg. Patrzyłam w te jego niebieskie, smutne oczy.. Czy on naprawdę jest smutny? Nie.. Na pewno nie. Odeszłam.. Słyszałam jak Draco mnie woła.. Słyszałam jak płacze.. Tak.. On płacze. Musiałam być twarda. Weszłam do szkoły i poszłam do wieży Gryffindoru. Nie zwracałam uwagi na nikogo, po schodach weszłam do swojego dormitorium. Klapnęłam na łóżko.
Rozmyślałam nad tym co stało, chciałam się popłakać.. Ale nie pozwałam sobie na to.
Po kilkunastu minutach zasnęłam.

niedziela, 23 sierpnia 2015

♦ Rozdział 13 ♦

Nie chciałam narazie widzieć Malfoy'a. Harry'ego i Rona narazie też nie.. Jak mogli kłócić się z Draco! A Snape? Jakiś miły był dla nich..  Baardzo dziwne.. Ale to jego wina, że się kłócili! Nie wiem  nawet, czy się pobili.
Wieczorem z nimi porozmawiam, a narazie będę udawała obrażoną.
Następną lekcja to transmutacja, minęła bardzo szybko, nawet za szybko, potem Historia Magii i Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
Skończyłam lekcję i ruszyłam na obiad.
- Cześć Ginny. - przywitałam się i chciałam usiąść, ale Ron i Harry już byli koło nas i chcieli usiąść.
- Do zobaczenia Ginny. - pożegnałam się i poszłam usiąść koło Neville'a.
- Jak się masz, Neville?-
- Dobrze, a ty?
- Też.
- Pokłóciliście się?
- Tak troszkę, ale to nieważne.
- Z kim idziesz na bal?
- Nie wiem, a ty?
- Też nie, pomyśl o Lunie. Pasowalibyście do siebie. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Naprawdę tak myślisz?
- Jasne. Zaproś ją jak najszybciej, żeby nie znalazła sobie kogoś innego.
- Dzięki za radę Hermiona, świetna jesteś. - powiedział i przytulił mnie w podzięce.
- Nie przesadzaj, przyjacielska rada. - odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
Zjedliśmy w ciszy obiad i Neville poszedł do Luny, a ja skierowałam się do biblioteki po jakąś książkę do czytania.
- Dzień Dobry! - przywitałam się z bibliotekarką.
- Dzień dobry. - odpowiedziała i zajęła się swoją pracą.
Wybrałam książkę o Magicznych Stworzeniach, na pewno przyda mi się na zajęciach u Hagrida.
Szłam właśnie w stronę wieży, gdy zobaczyłam Draco i Parkinson.
Schowałam się w zagłębieniu ściany.
- Co jest Dracuś?-
- Pansy. Nie. Mów. Tak. Do. Mnie.
- Oj, nie gniewaj się. Co jest takie ważne, że musieliśmy porozmawiać?-
- To.-
Nie wierzę.. On.. On.. On ją pocałował..
Łzy napłynęły mi do oczu. Skuliłam się i popłakałam. Usłyszałam jak ktoś wyzywa Draco od debili, a Pansy od dzi**k. Potem odjęte punkty dla Slytherinu, przez profesor Sprout.
Usłyszałam kroki, coraz bliżej mnie. Miałam nadzieję, że to Harry, albo Ron..
- Hermiona, jak się trzymasz?- to był Blaise.
- Blaise?- wychlipałam.
- Tak mała.
- Co ty tu robisz?
- Szedłem akurat do biblioteki, no i... Widziałem Draco..
- To ty krzyczałeś?-
- Tak, nie rozumiem jak mógł ci coś takiego zrobić.. Zobaczyłem też kawałek szaty, no wiesz, odrazu pomyślałem, że to ty.. Ale nie teraz o tym. Chodź ze mną.
- Gdzie?-
- Do Pokoju Życzeń.
- Po co? -
- Nie pożałujesz, wstawaj. Jeszcze się przeziębisz.
- Dobrze..
 Szliśmy tak, Blaise objął mnie, żebym się nie przewróciła, a ja próbowałam ukryć łzy. Co było dość trudne, bo większość ludzi patrzyła się na nas. W końcu, przyjaciel Draco obejmował jego dziewczynę, a ona płakała.
Blaise przeszedł trzy razy pod ścianą i ukazały się drzwi.
- Chodź. - powiedział i wprowadził mnie do pokoju.
Znajdowało się w nim łóżko, z miłym kocem i dużą ilością poduszek, szafka z dwoma kubkami jakiegoś ciepłego napoju, po zapachu można było wywnioskować, że to kakao, fotel i toaletka pełna kosmetyków.
-Napijmy się. - zdecydował Blaise.
- Dobrze..- powiedziałam,wzięłam od chłopaka kubek i spiłam kilka łyków. Ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Pomyślałam, że fajnie byłoby  być tu z Draco.
Na policzkach poczułam łzy.
- Słuchaj Hermiona, wypłacz się, wykrzycz co chcesz, rozwal poduszkę, zrób co chcesz ale jak wyjdziemy, nie chcę widzieć ani jednaj łzy na twojej buźce, dobrze?-
- Dobrze.. - szepnęłam i popłakałam się.
Zdjęłam pelerynę i buty. Weszłam na łóżko.
- Blaise? Mógłbyś?- zapytałam i wskazałam miejsce obok siebie.
- Oczywiście, malutka.- odpowiedział i położył się na łóżku, biorąc chusteczki.
Położyłam głowę na jego torsie i rozpłakałam się na dobre.
Co jakiś czas Blaise podawał mi nową chusteczkę lub moje kakao.
Po chyba godzinie, zmęczona płakaniem zasnęłam.

Biedna dziewczyna.. Draco to debil, nie wiem co dziewczyny w nim widzą. Mam nadzieję, że nie był z Hermioną, żeby tylko ją wykorzystać...
Muszę z nim porozmawiać..
Tak! Jak tylko Hermiona się obudzi i będzie gotowa wyjść, pójdę do niego..
A teraz też idę spać..
Obudziłam się i nie miałam pojęcia, która godzina, rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam zegar, który wskazywał 18.30.
- Blaise..- szepnęłam do chłopaka.
- Coo?- wyziewał.
- Jest 18.30.. Powinniśmy iść..-
- Dobrze, jesteś gotowa więcej nie płakać przez tego palanta?
- Ja.. Chyba.. Nie wiem..
- Hermiona?-
- Tak..- szepnęłam.
- To rozumiem, siadaj na krzesło.- powiedział uśmiechnięty.
Posłusznie usiadłam, Blaise wziął kosmetyki i zaczął mnie malować.. Na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, ale gdy zobaczyłam efekt końcowy.. Zaniemówiłam.
- Podoba ci się?
- Ja... Nie wiem co powiedzieć..
- Przytul mnie i będzie git. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję za wszystko.. - szepnęłam, przytulając go.
- Nie ma za co maleńka.- odpowiedział.
- Idziemy?-  zapytałam.
- Tak.
Wyszliśmy z Pokoju Życzeń.
- Widzimy się na kolacji?- zapytałam.
- Tak.-
- Do zobaczenia. - pożegnałam się i poszłam.
- Pa maleńka.- odpowiedział i poszedł do lochów.
Czułam się o wiele lepiej, niż kilka godzin temu. Musiałam porozmawiać z Ginny, ona jedna mnie zrozumie.. Chyba..
- Gdzieś ty była?!- krzyknął Harry, jak tylko pojawiłam się w dziurze pod portretem.
- Ja... Byłam troszkę zajęta..
- A co takiego robiłaś? Miziałaś się z Malfoy'em?- prychnął Ron.
- Nie Ron, jak tak bardzo chcecie wiedzieć, to spędziłam ten dzień z Zabinim. - powiedziałam i skierowałam się do przyjaciółki, która przyglądała się całej sytuacji.
- Musimy pogadać.- szepnęłam jej do ucha i zaciągnęłam do mojego dormitorium, na szczęście dziewczyn jeszcze nie było.
- Hermiona, co jest?
- Bo.. Ja byłam z Blaisem.. On mi.. Pomógł..
- On tobie? A w czym niby?- zdziwiła się ruda.
- Bo, ja zobaczyłam Draco.. jak on... Pocałował Pansy... I.. I.. Blaise, na nich na wrzeszczał, bo.. Ja siedziałam w koncie, a szata mi wystawała i on mnie zabrał i pomógł..- wyjąkałam na tyle logicznie, aby mnie zrozumiała.
- Ojej, a to bydlak! Ja mu pokaże gdzie raki zimują! - oburzyła się moja przyjaciółka i zacisnęła swoją dłoń w piąstkę.
- Nie Ginny.. Ja sama to zrobię.- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Jesteś pewna?-
- Tak, a jak coś pójdzie nie tak to mam ciebie i Blaise'a w pogotowiu.. - odpowiedziałam.
- A Ron? Harry?-
- Jestem na nich zła.. Narazie nie będę z nimi rozmawiać. - powiedziałam i klapnęłam na łóżko.
- Dobrze, a teraz zmieńmy temat na coś milszego.
Kto cię tak świetnie pomalował? Musi mnie pomalować na bal.. Która to?-
- Blaise Zabini, Slytherin.- odpowiedziałam i spojrzałam na jej minę. Oczy miała jak 2 spodki, a usta szeroko otwarte.
- Kochana, zamknij buzie, bo ci mucha wleci.- powiedziałam i przymknęłam jej buzie.
- On? A skąd tak dobrze? Żartujesz sobie?
- Nie, Ginny. Zapytam się go gdzie się nauczył i czy pomaluje cię na bal. - powiedziałam uśmiechnięta.
- A ciebie?-
- Ja chyba nie idę..-
- Co? Czemu?-
- Nie mam z kim, a pozatym nie mam zamiaru patrzeć jak Parkinson, liże się z Malfoyem.
- Nawet o tym nie marz, moja droga. Pójdziesz na ten bal czy ci się podoba czy nie.
- Ale Ginny..
- Żadnych ale. Chodź na kolację.- rozkazała przyjaciółka, no nic decyzja zapadła.
- Dobrze, pogadam odrazu z Blaisem. -
- I to rozumiem. Chodź.
- Idę, idę.. - doczłapałam do przyjaciółki.
Gdy byłyśmy w drodze. Ktoś mnie zawołał.

sobota, 22 sierpnia 2015

♦ Rozdział 12 ♦

Obudziłam się po 7, więc miałam czas, żeby spokojnie poleżeć. Stwierdziłam, że spakuję się na lekcje. Wyszłam z pokoju i poszłam na tablicę ogłoszeń, wyczarowałam na swoim pergaminie kopie dla chłopaków i dla siebie oraz plan dla Ginny.
Poszłam do niej i szturchnęłam ją.
- Co..o?- wyjąkała zaspana.
- Niedługo na śniadanie, wstawaj. Masz plan.
- Ehe.. - i zasnęła.
- Ginny! - powiedziałam i uszczypałam przyjaciółkę.
- Ałaa!- jękła.
- Dobra wstaje.
- Widzimy się w pokoju Wspólnym.
Poszłam do siebie, zabrałam szatę i poszłam się umyć. Po 10 minutach byłam już ubrana i uczesana.
Złapałam torbę i wzięłam książki na lekcję.
Zeszłam do Pokoju Wspólnego.
Na dole czekała na mnie przyjaciółka.
- Nie do wiary..- pokręciłam głową, gdy zobaczyłam całą trójkę ubraną i gotową do wyjścia... Śpiąca na kanapie.
- Harry, Ron, Ginny! - krzyknęłam po kolei każdego.
-Co?
- Już?
- Proszę, napijcie się. - powiedziałam i dałam i fiolkę z eliksirem na zmęczenie.
- Dzięki Hermiona.- powiedzieli uśmiechnięci.
- Idziemy na śniadanie?- zapytał rudowłosy przyjaciel.
- Jasne.- odpowiedział Harry.
Wszyscy byliśmy w drodze do Wielkiej Sali. Rozmawialiśmy wesoło i omawialiśmy plan lekcji.
- Hej Hermiona. - usłyszałam za sobą głos pewnego Ślizgona.
- He-ej? - zapytałam zaskoczona, gdy zobaczyłam Blaise'a.
- Możemy pogadać?-
- W cztery oczy. - dodał gdy zobaczył, że Potter i rodzeństwo Weasley nie rusza się z miejsca.
- Jasne. - odpowiedziałam i spojrzałam na przyjaciół, którzy odeszli szepcąc do siebie.
- Co jest?- zapytałam.
- Jesteś z Malfoy'em?- zapytał prosto z mostu.
- Tak, coś nie tak?
- Tylko tyle, że jeszcze 2 miesiące temu, z przyjemnością wydłubalibyście sobie oczy!-
- Blaise, sama nie wiem jak to się stało, że tak szybko się zakochałam. No ale ja Go kocham, i kochać nie przestanę.
- Jasne, ale miej się na baczności. Parkinson, czatuje na niego, aby spędzić razem noc.-
- Dzięki za informację Blaise, idziemy na śniadanie?-
- Nie ma za co, jasne.
W Wielkiej Sali rozeszliśmy się do swoich stołów.
- Co tam?- zapytałam.
- Dobrze.- odpowiedzieli.
- Co chciał Blaise?- zapytał Harry.
- Pytał się czy jestem z Draco.
- I co powiedziałaś? - zapytał Ron.
- Prawdę. - odpowiedziałam.
- Podasz mi dzbanek z kawą?-
- Jasne. - odpowiedziała dziewczyna.
- Dzisiaj mamy eliksiry. - powiedziałam.
- Eh.. Nie przypominaj nawet.. - wyjęczał mój rudy przyjaciel.
- Chodźmy, lepiej się nie spóźnić.
- Masz rację, chodźmy.-
- Widzimy się na obiedzie.- powiedziałam i dałam całusa w policzek mojej przyjaciółce.
Poszliśmy pod klasę, gdzie stała już grupka Ślizgonów. Na czele Draco z uwieszoną na ramieniu Parkinson. Coś ukłuło mnie w sercu. Czyżby zazdrość?
 Odwróciłam się do nich plecami.
- Harry, Ron, zaraz przyjdę, idę do toalety.
- Hermiona.. Albo.. Dobrze.. Zobaczymy się za chwilę.- powiedział Ron, a ja odeszłam, Harry szeptał coś z moim rudym przyjacielem. A Parkinson dalej uwieszała się Draco na ramieniu, który nie miał nic przeciwko jej zalotom.
Zniknęłam za drzwiami toalety, zamknęłam się w kabinie i rozpłakałam.
-----
W tym samym czasie
----
Szedłem do klasy, zobaczyłem grupkę moich podopiecznych, Blaise'a, Crabbe'a, Goyle'a,Draco i uwieszoną na jego ramieniu Pansy, oraz Pottera i Weasley'a.
Podeszłam do nich i zapytałem o Granger, z postanowieniem, wlepienia jej punktów.
- Gdzie panna Granger?-
- Dzień dobry, profesorze. - powiedzieli.
-W łazience, chyba...- zaczął Ron.
- Chyba co? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Płacze..- dokończył Potter.
- Potter, Weasley, zajmijcie się Malfoyem, nie mam zamiaru, chodzić do Dumbledore'a, bo jakaś Gryffonka nie przychodzi na lekcje.
- Tak jest, profesorze. - odpowiedzieli.
Dziwne.. Oni się... zdziwili? No tak "postrach Hogwartu" pozwala im sprać Ślizgona i to jeszcze kogo? Malfoy'a!
Gdy wychodziłem z lochów, słyszałem kłótnie miedzy Gryffonami a Ślizgonami.
- Granger?- zapytałem wchodząc do kobiecej toalety.
- Profesor? Co.. Pan tu robi?-
- Przyszedłem po ciebie. Nie mam zamiaru chodzić do Dumbledore'a, bo Gryffonka nie chodzi na lekcję.
- Aha.. Dobrze już idę na lekcję.
- I nie płacz, Malfoy to Malfoy. Nic go nie zmieni. - powiedziałem i wyszedłem, a ona za mną.
- Potter! Weasley! Malfoy! -
- 10 punktów dla każdego...- usłyszałem ciche mruknięcie za moimi plecami.
- Nie tym razem, Hermiono.
- Nie?- zapytała zdziwiona.
- Nie.
- Malfoy 5 punktów za wszczynanie bójek.
- Ale to nie ja.. To oni! Profesorze...- błagał mnie Droco, wskazując na rudzielca i Pottera.
- Nie. Do klasy. - rozkazałem i puściłem oczko do Gryffonów, na co oni otworzyli szeroko oczy i otworzyli buzie.
- Potter, Weasley zamknijcie buzie, bo mucha wam wleci.
Reszta lekcji była spokojna, Gryffoni stracili trochę punktów. Hermiona jako pierwsza skończyła eliksir, za co zdobyła 5 punktów. Po czym kazałem iść do Crabbe'a i Goyle'a, aby skończyli swój. Zrobiła to niechętnie, ze względu, że Malfoy i Parkinson tam siedzieli, jednak szybko sobie poradzili i skończyli jako 2 i 3, potem Malfoy i Parkinson.
Kazałem iść Granger do Longbottona, który też sobie nie radził, a nie miałem ochoty oglądać go na szlabanie. Za dużo strat...
Na szczęście koniec lekcji. Nigdy nie widziałem, żeby Granger tak szybko wyszła z klasy i do tego bez swoich piesków?! Pewnie się obraziła. Hah..
-------
W tamtym rozdziale na samym końcu miało wyposażenie nie wypożyczenie:-)

środa, 19 sierpnia 2015

♦ Rozdział 11 ♦

Obudziłam się rano. Nagle świat zawirował. Głowa bolała mnie nie miłosiernie.
Przewróciłam się na plecy. Zobaczyłam zielone ściany, hebanowe meble.
- Nie..- szepnęłam, gdy zorientowałam się, że leże w sypialni Snape'a, z nim, NAGO!
Z trudem wygramoliłam się z łóżka. Nie mogłam pozwolić, żeby Snape to zobaczył. NIGDY.
Zebrałam swoje ciuchy i nałożyłam je. Gdy otwierałam drzwi od sypialni usłyszałam:
- GRAAANGEEEER!!!!-
- T..aa..k... panie....proo...fesorz...ee..?
- Co ty tu robisz?!
- Ja niewiem...-
- Jak to nie wiesz!?
- No nie wiem. Wczoraj pan się upił, tak samo jak ja. No i obudziłam się tutaj.
- COOOOO?! MIAŁAŚ MI DAĆ ELIKSIR!!!! JESTEŚ AŻ TAK NIEODPOWIEDZIALNA!?!?!?!?
- Nie. Poprostu.. Sama się upiłam.-
- NO JASNE. PANNA GRANGER SIĘ UPIŁA!!!-
- Niech pan na mnie nie krzyczy! To nie...-
- Zemdlała! Ona zemdlała!
- Ej, ja jestem nago! - po czym wygramolił się z łóżka i pociągnął porządny łyk z niebieskiej buteleczki. Ubrał się spokojnie, poszedł do łazienki. Po czym wziął się za ratowanie Granger.
Podniósł ją i położył na łóżku. Poszedł po jakieś eliksiry. Wlał je do ust Granger.
- Ekh..Ekh.. - wykaszlałam.
- Co się..-
- Nie kończ. Wstawaj i idź do swojego dormitorium i ani mi się waż mówić komuś o tej nocy.- warknął.
No nic, musiałam iść.
Wychodziłam już z lochów, gdy usłyszałam swoje imię.
- Hermiona! Skarbie! Co się z tobą działo?- spojrzałam w te jego błękitne tęczówki i rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć, że mogłabym go zdradzić i to jak?! Po pijaku i do tego ze Snape'em!
- Ci.. Słonko.. Wszytko będzie dobrze.. Ci..- próbował mnie uspokoić. Nie mogłam tak stać i pozwolić mu mnie pocieszać, gdy on nieświadomy co mu zarobiłam.
Uciekłam. Uciekłam jak prawdziwy tchórz. Resztę dnia spędziłam za szkołą. Siedziałam oparta o mury i płakałam. Płakałam i płakałam.
Nastał wieczór, a oczy piekły mnie od całodniowego płakania.
- O nie! - wypaliłam.
Zapomniałam o uczcie i rozpoczęciu roku. Książka do Snape'a.
Pobiegłam ile sił w nogach.
W dormitorium na szczęście nie było jeszcze dziewczyn, a pociąg prawdopodobnie jeszcze nie dotarł.
Z szafy wyciągnęłam szatę i ubrałam, na szczęście nie pogniotła się zbytnio. Złapałam książkę i pobiegłam do lochów.
Zapukałam.
- Proszę.- usłyszałam.
- Dobry wieczór profesorze.
- Czego?
- Ja, bo.. Przyszłam oddać książkę..
- Połóż ją na stoliku.
- Dobrze. Chciałam jeszcze z panem porozmawiać, o tym.. Co stało, albo bardziej mogło się stać dzisiaj w nocy..
- Granger, jeśli chcesz wiedzieć siadaj na tym krześle.- rozkazał, wskazując mi jedno z krzeseł.
- Wiesz co to jest oklumencja, panno Granger.
- Tak, profesorze.
- Byliśmy pijani o to z twojego powodu, bo nie dałaś mi tej buteleczki do wypicia.
Złapałam buraka.
- Pod wpływem alkoholu, wspomnienia są zniekształcone, nie będziemy wiedzieć o czym rozmawialiśmy, lecz zobaczymy co robiliśmy. Rozumiesz?
- Tak.
- Jesteś gotowa, Granger?
- Tak.
Wyszeptał zaklęcie i zobaczyłam wspomniana, od dzieciństwa, mugolska szkoła, urodziny, pierwszy dzień w Hogwarcie, w końcu dotarliśmy do wczorajszej nocy.
Zobaczyliśmy jak rozmawiamy, pobiegłam do toalety, wymiotuje, Snape przychodzi i pomaga mi wstać. Puszczam pawia, na niego i na siebie. Coś wrzeszczy, tracę przytomność ale po chwili się budzę, potem znowu wymiotuje, po paru minutach wymioty ustąpiły. Snape wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego łóżka, coś mówił, zdejmuję ciuchy i rzucam je na ziemię, przykrywam się i zasypiam.
On coś do siebie mówi i zaklęciem, czyści moje ubrania, potem zdejmuje swoje i robi to samo, potem kładzie się spać.
Musiałam odeprzeć zaklęcie, aby nie widział tego dnia.
- Wiesz Granger, ile wypiliśmy butelek?
- Nie profesorze, ile?
- 15 butelek.*
- Na Merlina!- wymsknęło mi się.
- Dokładnie.
- To ja już pójdę, do zobaczenia na uczcie.
- Do widzenia.
Wyszłam. Postanowiłam iść do Hagrida i czekać z nim na uczniów.
Byłam przeszczęśliwa , kochałam Draco nad życie. Nic lepszego niż oklumencja, nikt nie wymyślił.
W połowie drogi, spotkałam Rubeusa.
- Cześć Hagrid.
- Cześć Hermiono.
- Mogę z tobą iść? Chciałabym już spotkać się z Harry'm, Ronem i Ginny.
- Jasne, za chwilę powinni być.
Dalszą drogę przeszliśmy w ciszy.
Pociąg nadjechał.
- Hagrid! Mogę wołać pierwszoroczniaków?- krzyknęłam, bo pociąg tak hałasował, że mógłby mnie nie usłyszeć.
- Jasne Hermiona.-
- Dzięki.
Uczniowie zaczęli wychodzić z wagonów.
- Pierwszoroczniacy tutaj!
- Pierwszoroczniacy!
- Pierwszoroczniacy, zapraszam tutaj!
- Hermiona, chłopaki i Ginny.- szepnął mi do ucha.
- O, świetnie. Dzięki, że mogłam ich tu wołać, zawsze chciałam to zrobić.
- Nie ma za co. A teraz zmykaj.- uśmiechnął się mile.
- Harry! Ron! Ginny! - zawołałam.
- Hermiona!- krzyknęli.
Wtuliłam się w nich.
- Jeny, jak ja tęskniłam!
- My też.
- A jak się czujesz? Jakaś czerwona jesteś. - zmartwiła się Ginny.
- Ja? Świetnie, nigdy nie byłam taka szczęśliwa.
- A jak wam minęły wakacje?
- Świetnie, rozegraliśmy peeeło meczy! Ron jest świetny, tak samo jak ja czy Harry! - powiedziała uradowana rudowłosa.
- Super! Pewnie wygracie wszystkie! Ej, też jesteście tacy głodni? Zjadłabym konia z kopytami.
- Hermiona, karmili cię tu? - zaśmiał się Ron.
- No jasne, Zgredek o mnie zadbał tak jak o Draco czy Crabe'a i Goyle'a.
- A właśnie.. Ty tak serio Hermiona? No z tym Draco?- zapytał Harry.
- Tak, uwierzcie. Draco jest super. Nie martwcie się o mnie. Harry, ty powinieneś się zająć miłością.- powiedziałam i spojrzałam wymownie na Ginny.
- Hermiona! - zganiła mnie, czerwona jak burak przyjaciółka.
- No co, taka prawda, a ty Ron? Masz kogoś na oku?
- Taaak, ale ma chłopaka, więc nic z tego.-
-Ojej, przykro mi.. Znajdziesz inną, lepszą.- pocieszyłam przyjaciela.
Zanim się obejrzeliśmy a byliśmy w Hogwarcie.
- Nareszcie w domu..- westchnął Harry.
-Taak..- Zgodziliśmy się z nim.
- Ej, ja zaraz wracam, muszę iść do Draco. - powiedziałam i skierowałam się do lochów.
- Hermiona! - usłyszałam Rona.
- Tak?
- Malfoy jest w Wielkiej Sali!-
- Aaa, dzięki! Zaraz wracam!- zawołałam i pobiegłam do stołu Ślizgonów.
- Cześć Draco.- przywitałam się i usiadłam mu na kolanach, bo wokół nie było wolnego miejsca.
- Cześć Hermiona. Gdzie znikłaś na cały dzień? Martwiłem się o ciebie.
- A nic.. Potem ci opowiem.
- Co ona tu robi? - usłyszałam głos jakiegoś Ślizgona.
- Rozmawiamy, nie widzisz matole?
- Ale z NIĄ??
- Tak z NIĄ.
- Draco, ja muszę iść do chłopaków i Ginny, zobaczymy się później?
- Jasne.-
- Do zobaczenia.- pożegnałam się i dałam mu całusa w policzek.
Wstałam i uśmiechnęłam się słodko do Ślizgona, który rozmawiał z Draco.
Poszłam z uśmiechem do przyjaciół, za plecami słyszałam szepty, plotki i domysły. Śmiać mi się chciało.
- Jestem. - powiedziałam z uśmiechem.
- Słyszałaś te szepty? - zapytał Harry.
- Tak.- powiedziałam nakładając sobie kopczastą górkę ziemniaków.
- Myślą, że dostałaś Imperiusem. -powiedział Ron.
- Nie marudźcie.
- Ja mam zamiar się na jeść.
- Hermioona? Na pewno jadłaś?
- Tak Ron, na pewno. - odpowiedziałam i zaczęłam jeść.
- Drodzy uczniowie! Pan Filch, chce abym Wam przypomniał, że wejście do Zakazanego Lasu jest ZABRONIONE.
Mam również kilka informacji, w tym roku, w każdym z domów będzie po 3 prefektów, 1 dziewczyna i dwóch chłopców!
- Harry, Ron, to my. - szepnęłam uśmiechnięta.
-Oraz dwóch Prefektów odpowiedzialnych za innych. W tym roku będą to panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy.
- O ja, gratulacje kochana! - pisnęła moja przyjaciółka.
-  Super, gratulacje!-
- Świetnie Hermiona!- pogratulowali mi chłopacy.
- W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy, proszę abyście zachowywali poprawnie, bo gościć u Nas będą uczniowie z Drumstrangu i Beutbatox!
A teraz, dobranoc!- oznajmił dyrektor.
- Ej, dołączę do Was potem. Muszę porozmawiać z Draconem.
- Jasne.- powiedziała Ginny.
- Zajmę się, żeby Ci nie przeszkadzali.- dodała ciszej.
- Dzięki.- szepnęłam i cmoknęłam ją w policzek na pożegnanie.
Draco czekał na mnie przy wyjściu.
- Jestem.- powiedziałam.
- Idziemy na dwór?
- Robi się ciemno.. I wiesz Prefekci nie powinni dawać złego przykładu innym.
- Hermiona, ty , Weasley i Potter, złamaliście przez te 6 lat więcej zasad niż cały Slytherin razem wzięty.
- Oj nie przesadzaj. Dobra chodź. - powiedziałam i wyciągnęłam go na dwór.
- To opowiesz mi czemu mnie dzisiaj unikałaś?-
- Wiesz.. Miałam gorszy dzień.. Hm.. Jak by to powiedzieć..
- No tak! Jaki ja głupi!- powiedział i palnął się w głowę.
- Dostałaś okres.
- Ee.. Tak.
- Chcesz coś? Przez te lata nauczyłem się znikać lub szybko podawać jak Pansy i inne dziewczyny mają okres. Nawet Sam-Wiesz-Kto to przy nich pikuś.
- Hahaha, nie dzięki Draco.
- Więc, jako iż jestem Prefektem, za chodzenie po szkolnych błoniach, dostajesz karę w wysokości jednego pocałunku.
- Takie kary mogę dostawać ciągle.- powiedział i pocałował mnie.
Brakowało mi tego, chociaż parą jesteśmy od niecałych 2 tygodni, strasznie przyzwyczaiłam się do niego.
- Chodź do szkoły, nie chce żeby Filch nas przyłapał.
- Jasne Hermiona.-
Tak poszliśmy do szkoły.
Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę, ja do wieży Gryffindoru, on do lochów Slytherinu.
Gdy przeszłam przez obraz Grubej Damy zastałam Harry'ego chodzącego od ściany do ściany, a Ron wykłócał się z Ginny.
- Hermiona! Nareszcie, nie daje sobie z nimi rady- powiedziała wznosząc ręce do góry.
- Co się stało?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Myśleli, że nie wrócisz, że Draco coś ci zrobił!
-Hahah - wybuchłam śmiechem.
- Co się śmiejesz? My się o ciebie martwiliśmy!- wykrzyknął Ron.
- Cicho! Dzieciaki śpią! - zganiłam go, ale uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że jeszcze kilka lat temu, to ona była tym dzieciakiem.
- Hermiona!- zagrzmiał Harry.
- No co?- zapytałam.
- Masz nam obiecać, że będziesz wracać przed ciszą nocną.
- Nie.
- Hermiona.- tym razem to Ron.
- No co? Nie obiecam.
- Hermiona.. - mruknęła mi do ucha przyjaciółka.
- Nie, Ginny. Harry, Ron, jeśli wy obiecacie, że będziecie się uczyć, to ja też obiecam.
- Co ty na to Ron?-
- Eeeeh.. Dobra obiecuje, wszytko byleby ona wracała od Malfoya przed ciszą nocną.
- Harry?
- Dobra. Obiecuje.
- Ja też obiecuje, a teraz dobranoc, czeka nas pracowity dzień.- pożegnałam się i poszłam do swojej sypialni okazało się, ze moich rzeczy tam nie było. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że prefekci mają osobne pokoje. Skierowałam się do niego, nie zwracając uwagi na wypożyczenie, przebrałam się w piżamę i weszłam do łóżka. Tej nocy szybko zasnęłam.
-----
* 1 butelka ma 750 ml

niedziela, 16 sierpnia 2015

♦ Rozdział 10 ♦

Moje przemyślenia przerwał nie kto inny jak Severus Snape.
- Co tu robisz? - powiedział tym swoim głosem " bez kija nie podchodź ".
- Mam sprawę do profesora Dumbledore'a. A pan?
- Też.
-Cytrynowy sorbet.- mruknął.
- Panie przodem.-
- Dziękuję. - odpowiedziałam i weszłam po schodach. Zapukałam i po "proszę" weszłam.
- Dzień dobry, profesorze.- powiedziałam z uśmiechem.
- Oo, witaj Hermiono.- powiedział uśmiechnięty.
- Dzień dobry.-burknął Snape.
- Witaj Severusie. Co Was tu sprowadza?-
- Potrzebne mi są pióra z feniksa.- powiedział przez plecy kierując się do Faweksa.
- Możesz wziąć kilka, tylko go nie zdenerwuj Severusie i tak za Tobą nie przepada.
- Nikt za nim nie przepada.- mruknęłam.
- Dzie..-
-Sięć punktów dla Gryffindoru, tak wiem.-
- Severusie.. Są wakacje, cóż ostatnie dni ale są, więc bądź milszy dla panny Granger.- zganił go profesor, puszczając mi  oko.
- Nigdy.- burknął Snape, wyrywając pióra.
- Co cię tu sprowadza Hermiono?-
- Obok mojego domu jest sierociniec, pracuje znaczy pracowała tam pani Brown. Gdy poszłam tam otworzyłam mi jakaś okropna kobieta. Powiedziała, że dzieci są na wycieczce, a pani Brown nie pracuje, ale coś mi nie pasuje, sierociniec jest bardzo ubogi, wiem, bo często przychodziłam tam i pomagałam, przynosiłam ubrania, jedzenie i różne takie..
- Nie chwal się tak. Nie dostaniesz za to orderu.- prychnął Snape.
- Niech pan mi nie przeszkadza, dziękuję.
Nie stać ich by było na żadną wycieczkę. Przyszłam do pana z nadzieją, że mógłby pan się dowiedzieć co nie co na ten temat.-
- Huna? Ta wariatka? - zapytał Snape profesora.
- Huna? - zapytałam zdezorientowana tym, że Snape cokolwiek o niej wie.
- Tak Huna Brown, jest w Azkabanie.
- Jak to w Azkabanie??- mało nie zachłystnęłam się powietrzem.
- Niestety tak, to dobra kobieta ale trochę namieszała..
- A dzieci? Co z nimi?-
- Są przesłuchiwane. -
-Co? Czemu?-
- Panna Brown zabierała nocami pojedynczo dzieci, włamywała się do domów mugoli. Rzucała na nich zaklęcie, nie do końca wiadomo co to za zaklęcie.. Podkładała papiery, a gdy rano się budzili myśleli, że sami zaadoptowali to dziecko.- wytłumaczył mi profesor.
- Stara flądra. - mruknął Snape.
- Niech pan tak nie mówi!- oburzyłam się.
- Bo co?-
-Flądrą może być pan lub ta różowa ropucha, a nie pani Brown! - wypaliłam.
Po chwili usłyszałam zduszony śmiech Dumbledore'a, potem Snape'a a na końcu sama zaczęłam się śmiać.
- A jak idą korepetycje?-
-Dobrze, chłopcy bardzo się starają.- pochwaliłam ich.
- Są okropni. Nie potrafią zrobić porządnie eliksiru pieprzowego.- skarcił ich.
- Czyli lepiej niż na początku. - powiedział Dumbledore patrząc na mnie z okularów- połówek.
- Hermiono, a jak z Draco?- szepnął.
- Skąd pan... Dobrze, dziękuję.- od szepnęłam.
- Dziękuję bardzo, do zobaczenia profesorze. Do widzenia profesorze Snape. - pożegnałam się i wyszłam.
Skierowałam się do do dormitorium. Nie miałam ochoty spotkać się z Draco. Musiałam sobie wszystko przemyśleć.
Tyle pytań kłębiło mi się w głowie,  przez wydarzenia ostatnich dni.
" Od kogo dostałam prezent?"
" Czy Draco mnie kocha? Czy tylko udaje?"
" Co ma wspólnego z tym Snape?"
" Co miał na myśli mężczyzna ze sklepu?"
" Czemu pani Brown nie powiedziała mi, że jest czarodziejką?"
Te i wiele innych pytań kłębiło mi się w głowie. Ulgę przyniósł mi dopiero sen.
Gdy się obudziłam było już ciemno. Przez okno w pokoju widziałam księżyc, była pełnia. Pomyślałam o Lupinie, tam gdzieś biega sobie przemieniony w wilkołaka lub ukrywa się gdzieś walcząc z tym po zażyciu eliksiru. Odrzuciłam od siebie przerażającą myśl i postanowiłam iść do kuchni.
Próbowałam nie myśleć o gnębiących sprawach, które w najbliższej przyszłości miały się rozwiązać.
Chyba powinnam napisać do Rona, Harry'ego i Ginny, może się o mnie martwią?
Z Harrym muszę porozmawiać osobiście... On mnie najbardziej rozumie, Ron, jest kochany tak jak Ginny, ale.. Ron.. On, "ma za dlugi jęzor" Hah... Hagrid.. Muszę dowiedzieć się czegokolwiek . Jutro z nim porozmawiam.
Szłam tak jeszcze dobre 10 minut.
Weszłam cichuteńko do kuchni.
~Jest tu kto?~ zapytałam szeptem, aby kogoś przez przypadek nie obudzić.
Nikt się nie odezwał.
Wszyscy śpią. No nic, wyszłam z kuchni i skierowałam się do wieży Gryffindoru.
- Ekh..- usłyszałam ciche kaszlnięcie.
- Kurcze..- jękłam.
- Czy pana Wiem-Wszytko powie mi, o której jest cisza nocna?-
- Od 22.00 w czasie roku szkolnego. Niestety są wakacje i nie wiem czy ta zasada obowiązuje, proszę pana.-
- Więc wiedz, że ta zasada obowiązuje uczniów zawsze na terenie Hogwartu. Czego szukałaś w nocy w lochach? Może Draco?-
- Nie, panie profesorze. Usnęłam gdy wróciłam od dyrektora i obudziłam się dopiero parę minut temu. Jestem głodna, więc postanowiłam odwiedzić mojego przyjaciela i poprosić go o coś do jedzenia, lecz niestety wszyscy śpią, a ja nie chcę ich budzić. Mogę wracać do siebie?-
-Nie. Chodź za mną.- powiedział i skierował się w drugą stronę. Poszłam za nim. Zrozumiałam, że idziemy do jego komnat. Zaczerwieniałam się, bo przypomniałam sobie, że leżałam tam pół naga i nadal miałam ubrania profesora.
- Proszę.- przepuścił mnie w drzwiach. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Siadaj.-
Posłusznie usiadłam. Snape pstryknął palcami i pojawił się domowy skrzat.
- Zrób Hermionie kolacje.- powiedział, a sam wstał i podszedł do barku. Nalał sobie szklaneczkę Ognistej Whiskey.
Podszedł do mnie.
- Jeśli za dużo wypiję, każ mi to wypić, a ty napijesz się?-
- Ja.. Nie dziękuję, nie piję Ognistej.-
Znów pstryknął palcami i pojawił się skrzat.
- Kremowe piwo dla, panny Granger.
- Jesteś przygnębiona, coś się stało?-
- Pana pewnie nie obchodzi moje życie.-
- Wręcz przeciwnie, od 2 miesięcy nie miałem szansy zdenerwować swoją osobą ucznia. Z przyjemnością posłucham.
- To się ze sobą sprzecza.
- Nie marudź tyle, tylko mów, może ci pomogę.-
- Nie sądzę aby pan potrafił mi pomóc, ale mogę panu powiedzieć.
A więc, wszystko zaczęło się od listu Draco w, którym prosił mnie o korepetycje. Zakochałam się w nim. Jak pan wie, jesteśmy parą. Draco nazwał mnie szlamą, w romowie z panem, o której rozmawialiśmy parę dni wcześniej. Dostałam prezent, od nie znanej mi osoby.
- Diadem?-
- Taak.. Skąd pan wie?
- Zgadywałem.
- Aha.. Dziwne zachowanie Hagrida, który mówi dziwne rzeczy, że źle się skończy albo, że on oszalał. Niestety nie mam pojęcia o co mu chodziło.
Osądzenie sprzedawcy w sklepie, że jesteśmy słodcy, że pan... i.. ja.., i że coś pan do mnie czuje.
- Stary pryk.- mruknął.
- Zna pan go osobiście?-
- Taak..  Mniejsza z tym.
- Pani Brown jest czarownicą i jest w Azkabanie.. To są najpoważniejsze rzeczy, których nie rozumiem panie profesorze.- skończyłam mówić, nawet nie zauważyłam kiedy kolacja i piwo było na stole.
- Zjedz, a ja się zastanowię.-
Byłam głodna więc nie protestowałam.
Po pięciu minutach zjadłam wszystko, a Snape wypił kolejną szklaneczkę Ognistej. Wzięłam piwo  i rozsiadłam się przy kominku na podłodze.
- Zastanowił się pan?- zapytałam.
- Tak. Słuchaj uważnie. Hagrid mówił o mnie. To mnie uważa za szaleńca, odkrył kiedyś prawdę.
Sprzedawca w sklepie to mój przyjaciel. Jest dla mnie jak ojciec.
Nie potrafi widocznie powstrzymać się przed gadaniem.
Reszty nie mogę ci powiedzieć.
- Ale.. To bardziej skomplikowało sprawę..- wiedziałam, że jeszcze dwie lub trzy szklanki Ognistej może mi wyjawi prawdę.
- Dobra jest Ognista?-
- Jeśli ktoś lubi coś mocniejszego to tak.
- Ale jak ktoś nie wie czy lubi coś mocniejszego?
- Hm.. Jedyny sposób to spróbowanie.-
- A więc jeśli spróbuje, to się dowiem?-
- Dokladnie. Chcesz?
- Jeśli pan wypije ze mną, to tak.
- Mądra dziewczynka.
- Nie jestem dziewczynką. Jestem dziewczyną już niedługo kobietą.
- A czy dziewczynka, a nie, przepraszam dziewczyna już niedługo kobieta pamięta o książce?- zapytał z przekąsem.
-Kur..- zaklęłam pod nosem.
- Tak, jeszcze przed przyjazdem uczniów do szkoły oddam ją panu.
- Mam nadzieję.
-Jak pan uważa, chłopcy zwłaszcza Crabe i Goyle, bo Draco nie jest z nich najgorszy, zrobili jakieś postępy?
- Tak i to duże. To dzięki Tobie, Hermiono. Pijesz czy się rozmyśliłaś?
- Jasne, że tak. - i wypiłam duszkiem całą zawartość szklanki.
- Mogę jeszcze?-
- Oczywiście.-
Po kilku minutach wypilam już ok. 8 szklaneczek. A Snape jeszcze więcej.
Zaczynałam czuć alkohol w mojej krwi. Ale byłam na tyle trzeźwa, że wiedziałam co muszę zrobić.
- O co panu chodziło gdy rozmawialiście o mnie w Domu Malfoy'ów.
- Czy powiódł się mój plan.- odpowiedział łykając zawartość szklaneczki.
- Na czym polegał ten plan? -
- Ma cię w sobie rozkochać, porzucić a ja się bym tobą zajął.
- C- ekh- o? - zachłysnęłam się.
- To co słyszysz, Granger.-
- Zdrowie.- powiedziałam gdy nalał nam po szklaneczce Whisky.
- Czemu pan mi kazał zbierać z Hagridem składniki?
- Bo tak mi się podoba.
- O co chodziło temu panu, w sklepie na pokątnej?
- No o to co mówił, to jasne, no chyba że, panna Wiem-Wszystko- A -Wybraniec- i- Rudzielec- Są -Jak-Francuskie - Pieski, nie wie.
- Ha.Ha.Ha.-wycedziłam.- Czyli się panu, ee.. Podobam?-
- Ależ ty spostrzegawcza.-
- Niech pan poleje.- powiedziałam już na pół pijana.
- Będzie wojna?-
- Jaka, znowu wojna?-
- Między Sam- Pan- Wie- Kim a nami.
- Tak, Czarny Pan szykuje.
- Harry...
- A ty znowu o nim.
- Jest w niebezpieczeństwie!
- Dumbledore, wie co robić.
- Skąd.. Pan wie.. Pan.. Nie! Pan jest Śmierciożercą!
- Granger, przymknij się..  łaskawie.
- Ale... Pan jest wierny... Vol... Sam pan wie komu... -
- Granger. Ty. Jesteś. Taka. Głupia.- wycedził z trudnością. Wypiliśmy już 3? 4? Butelki Ognistej.
Byłam kompletnie pijana, ale cóż trzeba przyznać nie gadałam jak pijaczka.
- Panie profesorze, ja.. Chyba.. Muszę..- nie zdążyłam wybełkotać do końca i pognałam do łazienki, niestety alkohol jednak dał się we znaki.
Wymiotowałam dobre 10 minut. Nie pamiętam co było dalej. Chyba Snape przyszedł. Nie wiem.. Film mi się urwał

niedziela, 9 sierpnia 2015

♦ Rozdział 9 ♦

-Do lasu!-
- Co?! Po co?-
- Składniki na eliksiry, podobno mu się kończą.-
~ Chciałby, żeby się skończyły, pf..~
- No dobrze, masz listę?
- Tak, trzymaj. -
- Dzięki, ej Hagrid! Połowę tych rzeczy zbiera się w nocy!-
- O cholibka, to tam sobie posiedzimy!  Ruszajmy.-
Rozglądałam się za roślinami.
- Hagrid..
- Taa?
- Pamiętasz jak byłam ostatnio z tym kamulcem?-
- Taak..
- No i powiedziałeś dziwne rzeczy, nie rozumiem ich.. Wytłumaczysz mi to?
- To źle, że go kochasz. Źle, że u niego byłaś. Źle, że psor o tym wie. -
- Co? Ale.. Czemu?-
- Koniec tematu. Zapomnij. -
I znowu to "mam za długi jęzor" "on oszalał".
- Znalazłaś coś? -
-Ee.. Tak, pięć roślin. Jeszcze 15 i 10 w nocy.
- Dobrze, jesteś już gotowa na ten rok?-
- Tak, nie mogę się doczekać spotkania z Harrym, Ronem i Ginny..
- Też za nimi tęsknię..
- O, zerwij tamtą!-
- Jasne Hermiona! Kieł, do mnie!
Przez następne 10 kilometrów zebraliśmy już wszystkie rośliny dzienne.
- Mamy wszystkie.- wydyszałam.
- To wracamy, przyjdziemy tu nocą.-
- Jestem za.-
- Hagrid, jak myślisz, czemu Snape kazał mi iść zbierać z Tobą rośliny na eliksiry, przecież nigdy nie powierzył takiej sprawy uczniowi i gajowemu?
- Słuchaj Hermiona, Snape tylko raz w życiu powierzył taką sprawę komuś innemu. Mam nadzieję, że to był ostatni raz.-
- Słuchaj Hagrid, jak nadal będziesz gadał od rzeczy, to specjalnie dla ciebie uwarzę Veritaserum.-
- O cholibka, to ja siedzę cicho.- wiedział, że mogę podać mu go, potym jak w 2 klasie uwarzyłam eliksir wielosokowy.
- Jasne.. - mruknęłam.
Przez resztę drogi nie rozmawialiśmy.
- Przyjdę wieczorem, idę zanieść rośliny do Snape'a.
- Dobrze!
~ O co mu chodzi? Jak jednej osobie to powierzył? Komu? W ogóle go nie rozumiem.. ~
Po kilkunastu minutach byłam już pod klasą, nietoperza.
Zapukałam i po chłodnym"proszę" weszłam.
- Dzień dobry profesorze, przyniosłam składniki.-
- Wszystkie?
- Nie, tylko te, które zbiera się za dnia.-
- To dobrze. Połóż tam.- powiedział i wskazał półkę.
- Dobrze, profesorze.-
- Profesorze, za dwa dni rozpoczyna się rok szkolny, chciałabym jechać jeszcze na Pokątną kupić pergaminy, pióra i parę potrzebnych rzeczy. Czy będę mogła jutro teleportować się?
- Sama nie. Pójdziesz ze mną.-
- Dobrze profesorze, do widzenia.
- Do widzenia.- odpowiedział.
Wyszłam i skierowałam się do chatki gajowego. Był już wieczór, poszliśmy w las.
Rozmawialiśmy i zbieraliśmy rośliny.
U Snape'a byłam po północy.
Zapukałam cichutko i weszłam.
- Dobry wieczór, przyniosłam składniki. -
Nie było go. Położyłam na półce i wyszłam.
Wzięłam kąpiel i poszłam spać.
---
Poranek
07.00
---
Poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę a drugą głaskał mnie po włosach.
Nie byłam pewna kto to, ale nie chciałam żeby przerywał. Zamruczałam z rozkoszy jak mój Krzywołap. Udawałam, że śpię. Próbowałam rozpoznać czyje to dłonie, na pewno nie Draco, te były szorstkie, a po za tym on śpi. Nie McGonagall, ani Crabe czy Goyle, nie Hagrid, bo te dłonie są mniejsze niż jego, dyrektor też nie.. Żadne nie miały powodu aby tu być, oprócz... Snape'a.
-Profesor?- wymruczałam.
- Tak, to ja. -
- Co pan tu robi?- szepnęłam.
- Ja? Miałem z tobą pojechać na Pokątną.-
-  O tej porze?-
- Nie. Ok. 10.00-
- To co pan tu robi?-
- Ja? Przyszedłem, bo... Chciałem cię widzieć..
- Pan mnie? Czemu?-
- Tak się składa, że... Miałem ci coś.. Ee... Powiedzieć..-
- Tak?
- Wyjeżdżamy wcześniej za 5 minut.
- Co?! Czemu pan mi to dopiero mówi?!
- Chciałem zobaczyć twoją reakcję.
- Jest pan chory!
- 10 punktów..
- dla Gryffindoru, tak wiem.
Pobiegłam do łazienki umyłam zęby, spróbowałam ogarnąć włosy ale po następnych 2 minutach odpuściłam sobie. Pobiegłam do szafy, wzięłam krótkie spodenki z ćwiekami, turkusową bluzkę i sandałki. Pobiegłam do łazienki, przebrałam się i popędziłam z powrotem do Snape'a.
- Niech się pan tak nie śmieje. -
- Złap mnie za rękę.- powiedział przez zduszony śmiech.
Posłałam mu morderczy uśmiech i złapałam go za dłoń.
Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Masz godzinę.
- Jasne.
- Gdzie idziesz najpierw?
- Po pergaminy.
- Dobrze.
Poszliśmy więc.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Dzień dobry, panienko. Dzień dobry, panie Snape.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.- burknął.
- Jak zwykle w świetnym humorze.- powiedziałam i pospalam słodki uśmiech do profesora.
- Granger, jak dobrze pamiętam miałaś tu kupić pergaminy, a nie bawić się w odgadywanie ludzkich humorów.-
- Oczywiście, panie profesorze.- odpowiedziałam i zwróciłam się do sprzedawcy.
- Poproszę 6 rolek pergaminu na 10 stóp i 3 pióra.
- Oczywiście, panienko.-
Po chwili przede mną leżały potrzebne rzeczy. Zapłaciłam.
- Dziękuję bardzo.- staruszek nachylił się do mnie i szepnął.
- Słodko razem wyglądacie.-
- Co? Ale to mój profesor,my nic...
- Ty może nie, ale on..-
- Nie. Pan się myli. Dziękuję jeszcze raz, do widzenia.-
- Do widzenia panienko,  Snape.
- Do widzenia.
Odpowiedział i wyszedł. Westchnęłam i poszłam jego śladami. Wtedy nie wiedziałam kim ten staruszek jest i co czuje do mnie profesor.
- Gdzie teraz?
- Po szatę.
Poszliśmy.
- Dzień dobry.-
- Dzień dobry panienko, panie profesorze.
- Dzień dobry.- tym razem była to dość młoda kobieta.
- Dobry.- syknął.
~ A on jak zwykle..~ pomyślałam.
-Potrzebuję nowej szaty, z godłem Gryffindoru.
- Oczywiście, chodź ze mną.-
- Tutaj masz, zawołaj mnie jak będą jakieś problemy.- poinformowała mnie, szatynka.
- Dobrze.-
Zaczęłam przeglądać szaty. Po kwadransie poszukiwania odpowiedniego rozmiaru odezwał się on.
- Na litość boską, Granger.-
- No co?-
- Jak długo można szukać odpowiedniego rozmiaru?-
- Nie moja wina, że nie mogę go znaleźć.- obruszyłam się.
- Masz.- podał mi szatę.
- Ale skąd pan...
- Nie gadaj tyle. Przymierz i wracamy.-
- Dobrze.- poszłam i przymierzyłam ją. Pasowała idealnie. Poszłam do kasy i zapłaciłam. Pożegnałam się i wyszłam.
- Wracamy do Hogwartu.- oświadczył.
Złapałam go za rękę. Gdy już poczułam ból w pępku, coś musnęło mnie w usta. Nie byłam pewna czy to wina teleportacji czy Snape naprawdę to zrobił.
Byliśmy w Hogwarcie.
- Do widzenia profesorze.
- Do widzenia Granger.
Poszłam do dormitorium Gryffindoru.
Rozpakowałam swoje rzeczy. Pomyślałam o pani Brown i wszystkich dzieciach, które mieszkały w sierocińcu. A ta wredna baba? Nie wiedziałam co się stało.
~ Idę do Dumbledore'a~ jak pomyślałam tak zrobiłam.
Poszłam do gabinetu. Stanęłam na przeciw złotego ptaka.
Jakie hasło? Niech pomyśle.. Nie.. Hm.. Moje przemyślenia przerwał nie kto inny...