niedziela, 20 września 2015

♦ Rozdział 17 ♦

Z Wielkiej Sali zniknęły wszystkie stoły i ławy. Profesor McGonagall rozmawiała o czymś ze Snape'em.
Podeszłyśmy do innych Gryffonek.
- Dzisiaj nauczymy się walca oraz poloneza. Proszę, abyście dobrali się w pary. Panno Granger, panie Malfoy, zapraszam do mnie.- powiedziała McGonagall. Posłusznie podeszłam, rozglądając się z kim tańczyć będzie Ginny. Blaise ukłonił się przed nią i podał dłoń. Ta zarumieniła się i podała mu swoją.
- Hermiono, będziesz tańczyć z profesorem Snape'm, a ty Draco ze mną. Podobno znacie wszystkie tańce, więc będziecie mogli zaprezentować je z nami.- powiedziała McGonagall.
Razem z Draco kiwnęliśmy głowami, że się zgadzamy.
Muzyka zaczęła grać. Położyłam rękę na jego ramieniu, a drugą dłoń wsunęłam w jego.
Czułam na sobie spojrzenia innych.
- Wygodna bluza?- zapytał.
Byłam tak skupiona na muzyce, że delikatnie podskoczyłam ze strachu, na co on zareagował cichym śmiechem.
- Tak, dziękuję.- odpowiedziałam i spojrzałam za jego ramię.
- Muszę odwołać dzisiaj szlaban.- powiedział z nie smakiem
- Coś się stało?- zapytałam zdziwiona.
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.- odpowiedział oschle.
- Oczywiście, przepraszam. - odpowiedziałam.
Muzyka przestała grać. Tak jak w świecie czarodziejskim przystało, pocałował mnie w dłoń, a ja się ukłoniłam.
- To był walc, wymagam, aby każdy z Was pokazał się z jak najlepszej strony, przed gośćmi.- rozkazała.- A teraz, zaczynamy tańczyć.- dokończyła i puściła muzykę, razem ze Snape'm zaczęła poprawiać błędy, razem z Draco również im pomagaliśmy.
- Dean w tym momencie, musi ci zrobić obrót.- tłumaczyłam i pokazywałam jak to ma zrobić.
- Dobrze Hermiona- powiedział.- mogłabyś szepnąć coś miłego o mnie Ginny? No wiesz.. Podoba mi się..- dodał z lekkim rumieńcem na twarzy.
- Zobaczę co da się zrobić.- od szepnęłam i poszłam dalej.
- Cześć Ginny, Blaise. - przywitałam się uśmiechnięta.
- Cześć maleńka i jak nam idzie?- zapytał chłopak.
- O dziwo, bardzo dobrze.- odpowiedziałam. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się pobłażliwe, gdy ta co chwile zerkała to na Zabiniego to na Deana.
- Blaise..- szepnęłam z radą i poszłam dalej.
Przez następne 15 minut poprawialiśmy kroki, przeszliśmy do następnego tańca.
Podeszłam do Snape'a, Draco i McGonagall, która puściła muzykę.
Przez pierwsze kroki szło mi bardzo dobrze, ale potknęłam się i prawie upadłam na ziemię. Prawie, bo profesor złapał mnie w ostatnim momencie.
- Przepraszam..- szepnęłam.
- Granger. Tylko prawdziwy Gryffon potrafi  wywrócić się na prostej drodze.- szepnął cynicznie i pomógł mi wstać, zanim pani profesor i Draco zdążyli podbiec.
- Nic ci się nie stało?- zapytała z troską w głosie Minerwa.
- Nie, dzięki profesorowi jestem cała.- powiedziałam i uśmiechnęłam się ciepło.
- Dasz radę ćwiczyć?- zapytał Draco.
 - Nie róbcie z niej inwalidy. Potknęła się, a NIE złamała kark.- warknął i włączył muzykę.
Zaczęliśmy tańczyć. Po paru minutach muzyka się skończyła i poszliśmy uczyć innych.
- Do widzenia, panno Granger.- powiedział Snape.
- Do widzenia, profesorze.- odpowiedziałam i wraz z innymi wróciłam do wieży Gryffindoru.
- Strasznie ale nogi mnie bolą, a tobie?-
- Bardzo.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- O czym rozmawiałaś ze Snape'em? - zapytała zaciekawiona.
- Musiał odwołać dzisiejszy szlaban.- rzuciłam lekko.
- Co? Jak to?- zdziwiła się przyjaciółka.
- Nie wiem czemu, nie powiedział.
- To dziwne... Ale przechodząc do sedna. Przyglądałam się Snape'owi.
Ciągle się w ciebie wpatrywał.. Uratował cię przed upadkiem..
Pocałował w dłoń, a to zwyczaj czysto mugolski.- wyliczała przyjaciółka.
- To nic nie znaczy.- odpowiedziałam.- A co z tobą i Blaisem?- zapytałam zaciekawiona.
- Bardzo dobrze.- odpowiedziała ruda przyjaciółka.
- Co? Jesteście razem? - zapytałam uradowana.
- Tak, pamiętasz jak pocałował cię mmmm... Ja wtedy umówiłam są z nim, przyniósł mi kwiatki i się zapytał. Nie chciałam nikomu mówić, bo bałam się, że nam nie wyjdzie..- odpowiedziała z uśmiechem.
- Wszystkiego co najlepsze! - pogratulowałam.
Resztę wieczoru przeplotkowałyśmy

sobota, 12 września 2015

♦ Rozdział 16 ♦

Minęło kilka dni, szlaban z Blaisem się kończył.. Bardzo się cieszę jak widziałam jak on się tam męczy.. Sama nie wiem, ale miałam lepiej, wycieranie półek, segregowanie prac domowych itp..
Najgorsza będzie noc. Mam dyżur nocny z Draco. Nie wiadomo co się spodziewać. Mam nadzieję, że się nie pokłócimy.. Moje rozmyślania przerwała Ginny.
- Cześć! Jak się masz? Taka zamyślona siedzisz nad tym obiadem.- powiedziała zmartwiona.
- Nie, co ty.- powiedziałam z uśmiechem.- z kim idziesz na bal? - dodałam, aby nie drążyła sprawy.
- Wiesz, że zaprosił mnie Blaise i Dean, nie wiem kogo wybrać.. Lubię ich obu, ale nie chcę, aby było im przykro..- westchnęła.
- Weź Blaise'a. Ja idę z Harry'm, no wiesz po zerwaniu z Draco jest opiekuńczy..- powiedziałam kręcąc głową.- Więc jak nie wyjdzie ci z Zabinim, to Potiego wypcham do ciebie a Blaise'a zabiorę ze sobą.- powiedziałam dumna ze swojego planu.
- Hermiona, co znowu o mnie mamroczesz? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Nic Poti, mówiłam właśnie Ginny, jacy byliście dzielni z Ronem na meczu ze Ślizgonami.- powiedziałam z pocieszającym uśmiechem.
- Aha... Jasne.. Nie ma co gadać.- westchnął i zajął się rozmową z Ronem o przegranym meczu.
- Czemu ty mówisz do niego Poti?- zapytała ruda, nadal nie wiedziała o pewnej historii..
-Harry, był w bibliotece- zaczęłam.
- Co ma do tego biblioteka? - przerwała mi zaciekawiona.
- Nie przerywaj mi rudzielcu- powiedziałam z zabawnym przekąsem, na co ona zachichotała i mówiłam dalej.- robić jakieś zadanie czy coś podobnego, oddaliłam się po książkę. Gdy byłam stosunkowo blisko usłyszałam, jak rozmawia z jakąś Puchonką..
- "Oh Poti.. Jesteś taki zabawny"
- "Jakie to śmieszne Poti" - zaczęłam przedrzeźniać.
- Gdy sobie poszła usiadłam koło niego i zaczęłam, zwracać się do niego Poti, na początku się dąsał, ale teraz mu nie przeszkadza.- wytłumaczyłam.
- Hah, dobre.- zaśmiała się.
- A wracając do balu, jaki będzie motyw przewodni? - zapytała zaciekawiona.
- Nie rozmawiałam na ten temat z Draco, ale ja stawiam na tradycyjną elegancję, ze względu na przybyłych gości.- powiedziałam uśmiechnięta.
- Wiesz, że nie lubię długich sukni..- zaczęła jęczeć.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale pokażę ci ją dopiero jak będzie bliżej balu.- uśmiechnęłam się figlarnie i dokończyłam jeść obiad.
- Nie wytrzymam.. - udała minę smutnego pieska, ale kilku nie udanych próbach wyłudzenia prawdy, dała sobie spokój.
Resztę popołudnia spędziłam na nauce i odrabianiu lekcji. Wybiła 20.00, zapukałam do drzwi i po "proszę" weszłam.
- Dobry wieczór profesorze. - przywitałam się.
- Dobry wieczór. - mruknął. - Pomożesz mi sprawdzać pracę domowe pierwszej klasy. Jesteś w stanie temu podołać?- dodał.
- Tak, jestem. - prychnęłam i wzięłam od nietoperza plik i usiadłam w ławce na przeciwko niego.
Zaczęłam sprawdzać.
Pierwsza praca była perfekcyjna. Uśmiechnęłam się pod nosem, że parę lat wcześniej to ja pisałam takie pracę, nie żeby teraz coś się zmieniło.
- Nie uśmiechaj się tyle.- warknął Snape.
- Jak panu przeszkadza, to niech pan się na mnie nie patrzy.- odpowiedziałam z uniesioną głową.
- Będę robił na co mam ochotę. Na przykład mogę odjąć punkty, za błędy w sprawdzaniu.- zaczął wyliczać.
- Nie może pan. - zaczęłam.- W tej pracy nie ma żadnego błędu.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Spójrz tu. - powiedział wskazując na kartkę, a na jego buzi zaistniał cyniczny uśmiech.
- Ma pan rację.. - powiedziałam zdegustowana, własną ślepotą.
- No więc, kończąc panno Granger, mogę robić co chcę, więc Gryffindor traci 10 punktów za obrazę nauczyciela.
- Ale ja pana nie obraziłam!- oburzyłam się.
- Ty nie, ale pan Potter i pan Weasley tak. Na 3 przerwie pomiędzy lekcjami.- powiedział.
- Ale.. Dobra. No to co pan jeszcze może? - zapytałam z lekceważeniem, aby go zdenerwować.
Podszedł i pocałował mnie. Byłam zaskoczona. Poczułam jego usta, były takie delikatne a jednak męskie.
Odsunęłam się gwałtownie i uciekłam.
Co on sobie myślał? Jestem jego uczennicą! Burak!
- Hermiona? Wszytko okej? - usłyszałam Draco.
- Co? A, tak. Widzimy się na dyżurze. Do zobaczenia.- machnęłam ręką na pożegnanie i odeszłam pospiesznie.
Całą drogę rozmyślałam o tym pocałunku, miałam ochotę walnąć w siebie "Oblivate".. Jak ja mu się na oczy pokaże?
Weszłam do pokoju wspólnego.
Chciałam pogadać z Ginny, ale nigdzie jej nie było.. Usiadłam, więc na kanapie z chłopakami. Zaczęli temat, którego się obawiałam.
- Chcieliśmy pogadać o punktach, znaczy oni chcą wyjaśnienia.. No wiesz, czemu jesteśmy najniżej w tabeli.. Skoro minął dopiero tydzień roku...- wydusił z siebie chłopak z blizną.
Wstałam na krzesło stojące obok.
- Jeśli chodzi o punkty, to jest moja wina. Większość osób nie wie, ale ostatni tydzień wakacji spędziłam w Hogwarcie, dając korepetycje pewnym Ślizgonom. No, więc jak to Snape, odjął mi punkty za.. Hm.. Ostrą wymianę zdań. Nie martwcie się jeszcze odzyskam dla Was te punkty. - wypowiedziałam się. Zeszłam z krzesła i szepnęłam do chłopaków, że pójdę do siebie przed patrolem.
Zdjęłam szkolne szaty, ubrałam getry i ciepły sweter od pani Weasley.  Włosy związałam w koczek i ruszyłam do wyjścia, aby spotkać się z Draco.
- Cześć, idziemy na patrol? - zapytałam widząc blondyna.
- Dobrze, zaczynamy od lochów? - zapytał.
- Jasne.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Przeszliśmy kilkanaście minut w ciszy.
- Czemu się trzęsiesz?- zapytał mnie, a ja zaskoczona jego głosem podskoczyłam, na co on zareagował śmiechem.
- Nie trzęsę się, zdawało ci się. - odpowiedziałam.- Zaczniemy ustalać, sprawy balu?-zapytałam zerkając na niego.
- Jasne, o czym najpierw?-zapytał.
- Stroje, uważam że powinna to być klasyczna elegancja, zwarzywszy na naszych gości.- zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - powiedział.- Z kim wybierasz się na bal?- zapytał zaciekawiony.
- Z Harrym, a ty?- spojrzałam na niego.
- Z nikim, nie ma takiej osoby, z którą chciałbym iść, bo jest zajęta.- westchnął.
Czyżby mówił o mnie? Nie.. Pewnie Parkinson się nim znudziła i tyle.
- Musimy wybrać muzykę, jedzenie, picie, oraz wystrój. Musimy też wysłać zaproszenia.- zaczęłam wyliczać.
- Spokojnie, wystrojem i muzyką zajmiemy się my, zaproszenia roześle prefekt Ravenclawu, a jedzeniem i piciem zajmie się prefekt Huffelpufu.- zdecydował Malfoy.
- Hm... Okej, jutro pogadam z prefektami i z dyrektorem. - powiedziałam i roztarłam sobie dłonie, bo od chodzenia w nocy po szkole trochę zmarzłam.
- Zimno ci? - zapytał z troską w głosie.
- Trochę.- wyznałam.
Zdjął marynarkę i narzucił na mnie.
- Nie musiałeś...- zaczęłam.
- Ale chciałem. - powiedział.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Resztę patrolu, przeszliśmy spokojnie rozmawiając.
Nad ranem wróciłam do swojej sypialni. Nie przebierając się, opatuliłam się kołdrą i zasnęłam.
Następny tydzień minął mi pracowicie, u profesora Dumbledore'a ustaliłam termin, a u prefektów rozdzielałam zadania.
Została jeszcze prośba, nauki tańca. Profesorowie ustalili, że Gryffindor będzie ćwiczył z Slytherinem, a Ravenclaw z Huffepufem.
Ten tydzień szlabanu, szedł ciężko, ani nietoperz, ani ja nie wspominaliśmy o tej sprawie, chociaż miałam wielką ochotę go o to zapytać.
Została mi tylko rozmowa z Ginny..
Postanowiłam, że porozmawiam z nią jutro.
Poszłam spać, ostatnio miałam z tym problemy.
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne muskające moją twarz. Leniwie się przeciągnęłam i poszłam wziąć prysznic.
Było dzisiaj chłodno, więc ubrałam ciemne spodnie, czarną koszulę i na to bluzę profesora Snape'a. Nie wiem dokładnie czemu ją ubrałam.
Zeszłam do Pokoju Wspólnego i razem z przyjaciółmi zeszłam na śniadanie.
- Ginny, porozmawiamy dzisiaj? To ważne..- szepnęłam.
- Jasne, coś się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Nie dzisiaj, ale ok. tydzień temu, nie miałam czasu na rozmowę..- szepnęłam.
- Co tam szeptacie? - zapytał zaciekawiony Ron.
- Czytam poranną pocztę.-  wymigałam się, gdy otworzyłam list, który dostała każda osoba w szkole.
- Dzisiaj nauka tańca!- zapiszczała uradowana ruda.
- Huuuuraaa!- zawołali chłopcy z udawaną radością.
- Nie będzie tak źle..- próbowałam ich pocieszyć.
- Nie mów tak, Hermiono. Nie ma nic gorszego od nauki tańca ze SNAPE'M.- zaakcentował ostatnie słowo, w złym momencie, bo właśnie koło nas szedł profesor.
- 5 punktów za obrazę Potter. 5 punktów za nie powiadomienie o dobrym wychowaniu kolegi panno Granger i Weasley. A dla ciebie Weasley.- tu zwrócił się do Ron'a.- za bezczynne gapienie się w nauczyciela, kolejne 5.- powiedział z grymasem, który miał imitować uśmiech i odszedł.
- Nie ma co, wyczucie czasu to on ma.- mruknął Ron.
- Prawda kolego.- odpowiedziałam wpatrując się w śniadanie.
- O której mamy naukę? - zapytała rudowłosa.
- 14.00 - 17.00, i w ramach tego nie mamy zadań domowych na ten tydzień.- odpowiedziałam.
Chłopcy odrazu się uśmiechnęli.
- To co robimy przez resztę dnia?- zapytał Ron.
- Wypad do Hagrida?- zaproponował Harry.
- My nie możemy, mamy parę spraw do załatwienia.- powiedziałam za mnie i Ginny.
- Dobrze, to co Ron, wypad do Hagrida a potem polatamy na miotle?- zaproponował Harry.
- Jasne, stary.- odpowiedział mu przyjaciel.
Dokończyliśmy śniadanie i każdy poszedł w swoje strony.
Razem z Ginny poszłyśmy do wieży  Gryffindoru, gdy dotarłyśmy kazałam jej przynieść sukienkę na bal.
- Okej, a teraz mów mi co się stało.- zażądała, gdy tylko weszła do środka.
 Na spokojnie wyciągnęłam suknię z kartonika.
Udając, że oglądam suknię zaczęłam.
- Snape mnie pocałował.- wypaliłam "łapiąc buraka".
- Co?!   - krzyknęła.
- Cii... No to co usłyszałaś. -
- Nie gadaj! Snape? Serio? Nie wierzę!- Ginny zaczęła gadać jak najęta.
- Ginny.. Co ja mam robić?- zapytałam siadając na dywanie.
- Hm.. Czujesz coś do niego?- zapytała wprost.
- Nie! To jest SNAPE.- odpowiedziałem bez wahania.
- Jak to się stało?- zapytała zaciekawiona.
- No, zaczęło się od tego, że uśmiechałam się jak sprawdzałam prace domowe pierwszaków.- zaczęłam.
- Takie coś, na szlabanie u nietoperza?- zapytała szczerze zdumiona.
- Tak.- odpowiedziałam.- Kazał mi się nie uśmiechać, więc powiedziałam, żeby się na mnie nie patrzył, jak mu coś nie pasuje, więc zaczął wymieniać co on to może i odjął punkty Harry'emu i Ronowi za obrażanie na przerwie, rozumiesz? Go tam nawet nie było! Ale mówiąc dalej, kazałam mu dalej wymieniać co to on może robić, żeby go zdenerwować. To podszedł i mnie pocałował. Ja uciekłam. - zakończyłam.
Ginny miała szeroko otworzoną buzię.
- Ee.. Hermiona, to.. Bo... Mi się wydaję, że profesorek się w tobie zakochał.- wyjąkała Ginny.
- Co? Nie!- byłam na 99,9% pewna, że to nie możliwe.
- Jest dla ciebie miły, gdy byłaś u Mafoy'a w domu, on tam był i dostałaś prezent. Sam się tam nie pojawił. Dziwne słowa sklepikarzy. Hagrid. To wszytko łączy się w jedno. ON SIĘ ZAKOCHAŁ.- uargumentowała moja przyjaciółka.
- Nie sądzę.. Ale może masz rację. To bardzo dziwne.- przyznałam jej rację.
- Ja mu się będę przyglądać, a teraz mów o co chodzi z sukienką.- powiedziała Ginny.
- Ubierz ją. - rozkazałam podając jej śliczną, zieloną, balową suknię do samej ziemi.-
-Okej.- odpowiedziała i poszła przebrać się do łazienki.
Wyglądała prześlicznie. Przewiązałam jej oczy, aby nie podglądała.
Wzięłam różdżkę i zaczęłam czarować. Materiał skrócił się do połowy ud i przyległ do ciała przyjaciółki. Druga sprawa była trudniejsza. Zielone kryształki lodu zaczęły kręcić się wokół rudej. Różdżką zmieniałam ich miejsce i teraz spadały w dół, aby zniknąć i znów pojawiać się u góry.
Z szafy wyciągnęłam swoją suknię i przebrałam się w nią. Swoją zaczarowałam kilka dni temu. Biała, z beżowym gorsetem w malutkie perełki.
Zaprowadziłam Ginny przed lustro i odwiązałam jej chustkę.
- Tadam! - zawołałam, gdy przyjaciółka otworzyła oczy.
- Ona.. Jest.. Cudowna! Dziękuję, jesteś najlepszą przyjaciółką! Kocham cię!- zawołała i wtuliła się we mnie.
- Też cię kocham Ginny.-odpowiedziałam i wytarłam jej łzę wzruszenia.
- Jesteś piękna! - podsumowała, gdy obejrzała mnie na około.
- Ty piękniejsza. Nie będzie ci się plątać ani nic, ponieważ, gdy zrobisz krok suknia będzie się do ciebie przystosowywać.- wytłumaczyłam.
- Suknię mamy, makijaż załatwiony, ja nas uczeszę i dobiorę dodatki.- zapiszczała ruda.
- Jasne.- zaśmiałam się.
- Mogę zostawić suknię u ciebie? Nie chcę, aby ktokolwiek ją widział przed balem.- zapytała przyjaciółka.
- Dobrze, przebierzmy się i musimy iść na naukę tańca.- przypomniałam.
- No tak! Śpieszmy się! - zawołała i zaczęła się przebierać, poszłam w jej ślady i już po paru minutach, sprawdzałyśmy czy dormitoria są puste. Poszłyśmy do Wielkiej Sali.

środa, 2 września 2015

♦ Rozdział 15 ♦

- Panie Zabini, ma pan wyczyścić całe stanowisko pana Malfoy'a, Pottera i Weasley'a. Bez użycia magii. Rozumiesz?- powiedział Snape z tym swoim zadowoleniem, nigdy nie widziałam, żeby był zadowolony, z gnębienia Ślizgona. Ja miałam lepiej, musiałam przygotować eliksir Pieprzowy, do Skrzydła szpitalnego.
- Znasz przepis? Nie muszę tłumaczyć?- zapytał na mnie jak bym urodziła się wczoraj.
- Nie, profesorze. Potrafię go przygotować z zamkniętymi oczami.- powiedziałam i zabrałam się za warzenie. Mruknął coś nie zrozumiałego, gdy popatrzył na Zabiniego.
Co chwilę zerkałam na Blaise'a, który wyglądał jak jakiś seryjny morderca, był cały ubrudzony jakąś nieznaną mi substancją.
Na samą myśl o tych wybuchach,  chciało mi się śmiać.
Powiem co się stało na lekcji ze Ślizgonami.
Malfoy, był rozdrażniony i co chwile, rzucał z Blaisem jakieś obrazy na Rona i Harry'ego, nie muszę mówić, że Snape odjął Gryffonom punkty, jakby dzięki wakacjom, mieliśmy ich za dużo.
Ron wkurzony, rzucił coś do kociołka i to spowodowało wybuch,  kociołek Harry'ego przewrócił się i zawartość wymieszała się z jakimiś składnikiem, co  wywołało następny wybuch oraz atak śmiechu Ślizgonów.
Malfoy jako jeden z najbardziej utalentowanych mieszkańców domu Salazara Slytherina, w przyrządzaniu eliksirów, zadziwił tym, że jego eliksir się nie nadawał. Zdenerwowany wylał zawartość swojego kociołka.
To była jedna z gorszych lekcji w ciągu 7 lat.
- Granger. Nie śmiej się jak idiotka.- warknął Snape. Widocznie nie był przyzwyczajony, że ktoś może się uśmiechać na szlabanie.
- Tak, jest.- zasalutowałam i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Granger.- pokręcił tylko głową i usiadł przyglądając się, to mi, to Zabiniemu.
Po 15 minutach, mój towarzysz niedoli skończył. Wyczerpany, pożegnał się i poczłapał do wyjścia.
Po paru minutach ciszy, odezwał się profesor.
- Jak się trzymasz po zerwaniu z Draconem?- zapytał się.
- Eee... Jakoś się trzymam..- odpowiedziałam ze zdziwieniem.
- Co się dziwisz? Martwię się o osoby, które... Cierpią przez młodego Malfoy'a.- odpowiedział.
- Dużo było takich osób?-zapytałam zaciekawiona.
- Nie takich jak ty.- odpowiedział.
- Takich jak ja?- zapytałam, czym różnie się od byłych dziewczyn Draco? W sumie, nawet nie wiem z kim chodził.
- One były.. Na jedną noc, kiedy sobie to uświadomiły, raz było lepiej, raz gorzej.- powiedział lekko.
- Ee.. Aha..- wydukałam.
- Z kim idziesz na bal?, raczej Malfoy odpada. - zaśmiał się gorzko.
- Nie wiem, nie mam ochoty iść.- odpowiedziałam oschle. Nie podobała mi się ta rozmowa. Snape był jakiś miły.. Aż dziwne.
- Profesorze, skończyłam. Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją w głosie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać..
- Tak.- mruknął.
- Dobranoc, profesorze.
- Dobranoc. - odpowiedział.
Wyszłam z lochów. Wiele myśli kłębiło mi się w głowie. Czy Blaise był takim samym dupkiem, jak Malfoy? Nie.. To poprostu jego Ślizgońska natura. A Snape? Kto to wie co mu po głowie chodzi. Westchnęłam ostatni raz i zasnęłam w moim łóżku.