- Hermiona! Zaczekaj!- - to był mój przyjaciel Ron.
- Co?- zapytałam oschle.
- Możemy porozmawiać?-
- Zostawiam Was samych.. - szepnęła Ginny i poszła do Wielkiej Sali.
- Coś ważnego?-
- Tak.. Bo ja chciałem cię przeprosić.. Nie powinienem wtrącać się w to co jest między tobą a Draco..
- Nic między nie ma. A teraz idę na kolacje. Pa.- powiedziałam i chciałam odejść.
- Nie jesteście razem? - zapytał zdziwiony.
- Nie Ronaldzie, mam zamiar dzisiaj z nim zerwać i przypominam Ci, że przed chwilą mnie przepraszałeś, a teraz robisz to samo.
- Przepraszam, już nie będę.. Wybaczysz mi?- powiedział skruszony swoim zachowaniem.
- Wybaczam, a teraz chodź, bo ja naprawdę jestem głodna.
- Jasne Herm. - powiedział widocznie weselszy.
Śmiejąc się i wesoło rozmawiając doszliśmy na kolację.
- Pogodzeni?- zapytała rudowłosa, widząc nas razem.
- Tak. - odpowiedzieliśmy.
- A gdzie Harry?- zapytała Ginny, widocznie zaciekawiona.
- Miał przyjść zaraz po mnie.- odpowiedział.
- O wilku mowa. - powiedziałam i wskazałam głową na wejście do Sali.
- Część wszystkim!- przywitał się chłopak, siadając koło nas.
- Cześć.- mruknęłam tylko, gdy inni z entuzjazmem go powitali.
- Hermiona, jesteś zła?-
- Tak.- prychnęłam.
- Przepraszam, nie do końca wiem co ci zrobiłem, ale...
- Nie kończ. To, że chcieliście się pobić Ty.- puknęłam go palcem w klatkę piersiową.
- Ty.- wskazałam dłonią na rudowłosego.
- I Draco. To nic? Dobre mi sobie.
A teraz wybaczcie, ale muszę porozmawiać z Zabinim.- z ostatnim zdaniem, zwróciłam się do Ginny i Rona.
-Widzimy się wieczorem.- powiedziała ruda, na co ja odpowiedziałam tylko uśmiechem i skierowałam się do stołu Ślizgonów.
- Cześć kochanie.- przywitał się ze mną Draco, widząc, że koło niego przechodzę. Gdybym miała wzrok bazyliszka, ten blondasek już leżałby trupem.
- Cześć, Blaise.
- Cześć, mała.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam się i posłałam mu uśmiech, jeśli ten grymas można było nazwać uśmiechem.
- Jasne.- pożegnał się z przyjaciółmi i poszliśmy wspólnie na spacer po błoniach.
- Co jest?- zapytał.
- Wiesz, mojej przyjaciółce bardzo podoba się mój makijaż.. I ona, się pyta, znaczy... To ja się pytam czy mógłbyś ją pomalować na tego roczny bal..- powiedziałam trochę zawile, ale na szczęście Blaise mnie zrozumiał.
- Tą rudą piękność od Weasley'ów? - zapytał zaciekawiony.
- Dokładnie. - odparłam z uśmiechem.
- Hm.. A ty?-
- Co ja?- zapytałam zdezorientowana.
- No.. Czy ciebie pomalować na bal..
- Wiesz.. Ginny uparła się, że mam iść.. Ale ja po pierwsze: nie chcę. Po drugie: nie mam z kim. Po trzecie: Nie mam zamiaru gapić się na tę blond gębę.- zaczęłam wyliczać na palcach.
- Czyli ciebie też.- zaczął Blaise i widocznie się zamyślił.
- Zabini.- powiedziałam nad wymiar spokojnie, dając mu pstryczka w nos.
- Ałła.. Nie musiałaś mnie bić..- powiedział udając obrażone dziecko.
- Blaise.. Ty i Ginny powinniście się poznać. Jak dwie krople wody w sprawie zmuszania mnie do czegoś czego nie chce.
- Blaise Zabini, do usług.- powiedział, kłaniając się teatralnie. Na co ja wybuchłam śmiechem.
- A Blaise! Przypomniało mi się coś.
Skąd ty potrafisz tak malować?
- No.. Wiesz, spędziło się kilka tygodni z moimi kuzynkami.. - zaczął Blaise, po czym udał, że rozgląda się czy ktoś podsłuchuje.
- Tapeciary.- szepnął.
Rozejrzałam się i powiedziałam szeptem:
- Na szczęście my takie nie jesteśmy.
Na co zareagowaliśmy atakiem niepohamowanego śmiechu.
- Patrz, to sowa. Chyba leci do nas.- powiedział, wskazując na szkolną sowę.
- Ciekawe od kogo.- powiedziałam zaciekawiona, odwiązując liścik od nóżki sowy, która przysiadła na głowie Blaise'a.
- Od kogo to?- zapytał odganiając sowę.
- Od Snape'a.- odpowiedziałam.
- A co on chciał?
- Mam szlaban. Dzisiaj o 20.00-
- Ty? Szlaban? W pierwszy dzień szkoły?!-
- Taak.. Długo by opowiadać..- powiedziałam zamyślona.
- Mamy jeszcze czas, mów.- powiedział widocznie zaciekawiony.
- Nie mamy.- odpowiedziałam i puściłam się biegiem do szkoły.
Musiałam ubłagać Snape'a, aby dzisiaj mi odpuścił. Musiałam zerwać z Malfoy'em.
- Hermiona!? Co jest?- wydyszał chłopak, gdy w końcu mnie dogonił.
- Musze zerwać z Draco. Idę do Snape'a.
- A co ma do tego nietoperz?- zapytał zdziwiony.
- Szlaban.. On musi dzisiaj odwołać.-
- Aaa, dobra pomogę ci ze Snape'm.
- Dzięki.
-Chodź do lochów.- wydyszał Blaise, gdy dotarliśmy do wejścia.
Po schodach puściliśmy się biegiem.
Zapukałam do drzwi i weszliśmy do środka.
- Nie wiecie, że czeka się aż zostanie się zaproszenie.
- Następnym razem, psorze. Mógłby pan odwołać dzisiejszy szlaban? -powiedziałam na jednym wydechu.
- Nie.- odpowiedział.
- Ale...- zaczęłam.
- Ja za nią odrobię panie profesorze.- powiedział Blaise.
- Jak jesteś taki chętny, to będziesz miał szlaban z Granger przez cały tydzień.- uśmiechnął się tak, że miałam ochotę przywalić mu w tą gębę.
- Tu chodzi o Draco. Zrobił coś, co nie będę mu w stanie wybaczyć i będzie to nasz koniec. -wypaliłam.
- Można było tak od razu, chętnie bym popatrzył na ten teatrzyk, ale muszę pognębić nowych Gryffonów.
- To znaczy, że mogę dzisiaj nie przyjść?- zapytałam, dla upewnienia się czy Snape nie żartował.
- Tak, ale Zabini i tak będziesz przychodził.- powiedział z kpiarskim uśmiechem, patrząc na Blaise'a.
- A teraz do widzenia.- dokończył tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Do widzenia.- pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
- Jeeeeej! - zawołał z udawaną radością.
- Cicho! Jesteśmy pod jego drzwiami.- syknęłam.
- Dobra, to ja idę po Draco, ty po Ginny, niech cię ogarnie, bo po tym maratonie twoje włosy są okropne.- spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.
- Blaise, złotko.. Gorączka?- zapytałam przyglądając mu do czoła dłoń.
- Nie maleńka, za duża ilość czasu spędzona z moimi kuzynkami.- westchnął. - Widzimy się za 10 minut pod wielkim dębem.
- Dobra, widzimy się pod dębem.-
- Pa.- pożegnał się i zniknął w PW Slytherinu, a ja pobiegłam do wieży, po Ginny.
- Cześć Ginn, chodź musimy iść.- wpadłam i zawołałam przyjaciółkę.
- Co się stało? Jak ty wyglądasz?- zapytała przerażona.
- Następny Blaise..- westchnęłam.- Dobra ogarnę się.- powiedziałam zrezygnowana, widzą minę przyjaciółki i przy pomocy różdżki moje włosy zostały ułożone.
- Dobrze, chodźmy ale masz mi powiedzieć o co chodzi.- zagroziła mi palcem, co wywołało u mnie atak śmiechu.
-Granger!- zganiła mnie rudowłosa.
- Dobrze..Hah.. Będziesz z Blaisem.- zaczęłam ale przyjaciółka mi przerwała.
- Nie będę z nim! - oburzyła się ruda.
- Nie masz z nim chodzić, Ginny. Będę zrywać teraz z Malfoy'em, a ty z Blaisem będzie " asekuracją" - wytłumaczyłam jej. Dochodziłyśmy na miejsce, zobaczyłam GO. Coś ukuło mnie w sercu.. Kochałam... Ale nie mogłam z nim być. Zdradził mnie..
- Witaj Draco. - przywitałam się oschle.- Blaise, w tym momencie dam sobie radę, jakby co to Was zawołam.
- Jasne maleńka - powiedział i podszedł do Ginny.- Pójdziemy się przejść.- I złapał ją za rękę.
- Hermiona, co się stało? Co to wszystko znaczy?- zaczął pytać, ale nie pozwoliłam mu tyle mówić. To ja tu stawiałam zasady.
- Co się stało? Może ty mi powiesz? Albo Parkinson. Wczoraj po obiedzie. Przypominasz sobie skarbie?- widziałam jego strach w oczach, czego się bał? Prawdy?
- Hermiona, ja ci wyjaśnię.. - zaczął mnie przepraszać i mówić, że ona nic nie znaczy.
- Cicho bądź.- prychnęłam. - Ja tu mówię. Kochałam cię. Ufałam. Byłeś dla mnie najważniejszy.
- Her.. -
- Mówiłam, że masz być cicho skarbeńku. - znowu mi przerwał. Nie mogę go słuchać. - Od wczoraj, Blaise stał się dla mnie bliższy. Jeśli ktoś powiedział mi, że będę przyjaźniła się ze Ślizgonem, a moim chłopakiem będzie wróg numer 1.. Wyśmiałabym go.
Ale Draco.. Nie będę marnowała na ciebie czasu, naszego związku nie ma. Rozumiesz? Nie ma i nie będzie. - skończyłam swój krótki monolg. Patrzyłam w te jego niebieskie, smutne oczy.. Czy on naprawdę jest smutny? Nie.. Na pewno nie. Odeszłam.. Słyszałam jak Draco mnie woła.. Słyszałam jak płacze.. Tak.. On płacze. Musiałam być twarda. Weszłam do szkoły i poszłam do wieży Gryffindoru. Nie zwracałam uwagi na nikogo, po schodach weszłam do swojego dormitorium. Klapnęłam na łóżko.
Rozmyślałam nad tym co stało, chciałam się popłakać.. Ale nie pozwałam sobie na to.
Po kilkunastu minutach zasnęłam.
Draco ma szare oczy ;) I o nie ;o zerwali
OdpowiedzUsuń