Obudziłam się rano. Nagle świat zawirował. Głowa bolała mnie nie miłosiernie.
Przewróciłam się na plecy. Zobaczyłam zielone ściany, hebanowe meble.
- Nie..- szepnęłam, gdy zorientowałam się, że leże w sypialni Snape'a, z nim, NAGO!
Z trudem wygramoliłam się z łóżka. Nie mogłam pozwolić, żeby Snape to zobaczył. NIGDY.
Zebrałam swoje ciuchy i nałożyłam je. Gdy otwierałam drzwi od sypialni usłyszałam:
- GRAAANGEEEER!!!!-
- T..aa..k... panie....proo...fesorz...ee..?
- Co ty tu robisz?!
- Ja niewiem...-
- Jak to nie wiesz!?
- No nie wiem. Wczoraj pan się upił, tak samo jak ja. No i obudziłam się tutaj.
- COOOOO?! MIAŁAŚ MI DAĆ ELIKSIR!!!! JESTEŚ AŻ TAK NIEODPOWIEDZIALNA!?!?!?!?
- Nie. Poprostu.. Sama się upiłam.-
- NO JASNE. PANNA GRANGER SIĘ UPIŁA!!!-
- Niech pan na mnie nie krzyczy! To nie...-
- Zemdlała! Ona zemdlała!
- Ej, ja jestem nago! - po czym wygramolił się z łóżka i pociągnął porządny łyk z niebieskiej buteleczki. Ubrał się spokojnie, poszedł do łazienki. Po czym wziął się za ratowanie Granger.
Podniósł ją i położył na łóżku. Poszedł po jakieś eliksiry. Wlał je do ust Granger.
- Ekh..Ekh.. - wykaszlałam.
- Co się..-
- Nie kończ. Wstawaj i idź do swojego dormitorium i ani mi się waż mówić komuś o tej nocy.- warknął.
No nic, musiałam iść.
Wychodziłam już z lochów, gdy usłyszałam swoje imię.
- Hermiona! Skarbie! Co się z tobą działo?- spojrzałam w te jego błękitne tęczówki i rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć, że mogłabym go zdradzić i to jak?! Po pijaku i do tego ze Snape'em!
- Ci.. Słonko.. Wszytko będzie dobrze.. Ci..- próbował mnie uspokoić. Nie mogłam tak stać i pozwolić mu mnie pocieszać, gdy on nieświadomy co mu zarobiłam.
Uciekłam. Uciekłam jak prawdziwy tchórz. Resztę dnia spędziłam za szkołą. Siedziałam oparta o mury i płakałam. Płakałam i płakałam.
Nastał wieczór, a oczy piekły mnie od całodniowego płakania.
- O nie! - wypaliłam.
Zapomniałam o uczcie i rozpoczęciu roku. Książka do Snape'a.
Pobiegłam ile sił w nogach.
W dormitorium na szczęście nie było jeszcze dziewczyn, a pociąg prawdopodobnie jeszcze nie dotarł.
Z szafy wyciągnęłam szatę i ubrałam, na szczęście nie pogniotła się zbytnio. Złapałam książkę i pobiegłam do lochów.
Zapukałam.
- Proszę.- usłyszałam.
- Dobry wieczór profesorze.
- Czego?
- Ja, bo.. Przyszłam oddać książkę..
- Połóż ją na stoliku.
- Dobrze. Chciałam jeszcze z panem porozmawiać, o tym.. Co stało, albo bardziej mogło się stać dzisiaj w nocy..
- Granger, jeśli chcesz wiedzieć siadaj na tym krześle.- rozkazał, wskazując mi jedno z krzeseł.
- Wiesz co to jest oklumencja, panno Granger.
- Tak, profesorze.
- Byliśmy pijani o to z twojego powodu, bo nie dałaś mi tej buteleczki do wypicia.
Złapałam buraka.
- Pod wpływem alkoholu, wspomnienia są zniekształcone, nie będziemy wiedzieć o czym rozmawialiśmy, lecz zobaczymy co robiliśmy. Rozumiesz?
- Tak.
- Jesteś gotowa, Granger?
- Tak.
Wyszeptał zaklęcie i zobaczyłam wspomniana, od dzieciństwa, mugolska szkoła, urodziny, pierwszy dzień w Hogwarcie, w końcu dotarliśmy do wczorajszej nocy.
Zobaczyliśmy jak rozmawiamy, pobiegłam do toalety, wymiotuje, Snape przychodzi i pomaga mi wstać. Puszczam pawia, na niego i na siebie. Coś wrzeszczy, tracę przytomność ale po chwili się budzę, potem znowu wymiotuje, po paru minutach wymioty ustąpiły. Snape wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego łóżka, coś mówił, zdejmuję ciuchy i rzucam je na ziemię, przykrywam się i zasypiam.
On coś do siebie mówi i zaklęciem, czyści moje ubrania, potem zdejmuje swoje i robi to samo, potem kładzie się spać.
Musiałam odeprzeć zaklęcie, aby nie widział tego dnia.
- Wiesz Granger, ile wypiliśmy butelek?
- Nie profesorze, ile?
- 15 butelek.*
- Na Merlina!- wymsknęło mi się.
- Dokładnie.
- To ja już pójdę, do zobaczenia na uczcie.
- Do widzenia.
Wyszłam. Postanowiłam iść do Hagrida i czekać z nim na uczniów.
Byłam przeszczęśliwa , kochałam Draco nad życie. Nic lepszego niż oklumencja, nikt nie wymyślił.
W połowie drogi, spotkałam Rubeusa.
- Cześć Hagrid.
- Cześć Hermiono.
- Mogę z tobą iść? Chciałabym już spotkać się z Harry'm, Ronem i Ginny.
- Jasne, za chwilę powinni być.
Dalszą drogę przeszliśmy w ciszy.
Pociąg nadjechał.
- Hagrid! Mogę wołać pierwszoroczniaków?- krzyknęłam, bo pociąg tak hałasował, że mógłby mnie nie usłyszeć.
- Jasne Hermiona.-
- Dzięki.
Uczniowie zaczęli wychodzić z wagonów.
- Pierwszoroczniacy tutaj!
- Pierwszoroczniacy!
- Pierwszoroczniacy, zapraszam tutaj!
- Hermiona, chłopaki i Ginny.- szepnął mi do ucha.
- O, świetnie. Dzięki, że mogłam ich tu wołać, zawsze chciałam to zrobić.
- Nie ma za co. A teraz zmykaj.- uśmiechnął się mile.
- Harry! Ron! Ginny! - zawołałam.
- Hermiona!- krzyknęli.
Wtuliłam się w nich.
- Jeny, jak ja tęskniłam!
- My też.
- A jak się czujesz? Jakaś czerwona jesteś. - zmartwiła się Ginny.
- Ja? Świetnie, nigdy nie byłam taka szczęśliwa.
- A jak wam minęły wakacje?
- Świetnie, rozegraliśmy peeeło meczy! Ron jest świetny, tak samo jak ja czy Harry! - powiedziała uradowana rudowłosa.
- Super! Pewnie wygracie wszystkie! Ej, też jesteście tacy głodni? Zjadłabym konia z kopytami.
- Hermiona, karmili cię tu? - zaśmiał się Ron.
- No jasne, Zgredek o mnie zadbał tak jak o Draco czy Crabe'a i Goyle'a.
- A właśnie.. Ty tak serio Hermiona? No z tym Draco?- zapytał Harry.
- Tak, uwierzcie. Draco jest super. Nie martwcie się o mnie. Harry, ty powinieneś się zająć miłością.- powiedziałam i spojrzałam wymownie na Ginny.
- Hermiona! - zganiła mnie, czerwona jak burak przyjaciółka.
- No co, taka prawda, a ty Ron? Masz kogoś na oku?
- Taaak, ale ma chłopaka, więc nic z tego.-
-Ojej, przykro mi.. Znajdziesz inną, lepszą.- pocieszyłam przyjaciela.
Zanim się obejrzeliśmy a byliśmy w Hogwarcie.
- Nareszcie w domu..- westchnął Harry.
-Taak..- Zgodziliśmy się z nim.
- Ej, ja zaraz wracam, muszę iść do Draco. - powiedziałam i skierowałam się do lochów.
- Hermiona! - usłyszałam Rona.
- Tak?
- Malfoy jest w Wielkiej Sali!-
- Aaa, dzięki! Zaraz wracam!- zawołałam i pobiegłam do stołu Ślizgonów.
- Cześć Draco.- przywitałam się i usiadłam mu na kolanach, bo wokół nie było wolnego miejsca.
- Cześć Hermiona. Gdzie znikłaś na cały dzień? Martwiłem się o ciebie.
- A nic.. Potem ci opowiem.
- Co ona tu robi? - usłyszałam głos jakiegoś Ślizgona.
- Rozmawiamy, nie widzisz matole?
- Ale z NIĄ??
- Tak z NIĄ.
- Draco, ja muszę iść do chłopaków i Ginny, zobaczymy się później?
- Jasne.-
- Do zobaczenia.- pożegnałam się i dałam mu całusa w policzek.
Wstałam i uśmiechnęłam się słodko do Ślizgona, który rozmawiał z Draco.
Poszłam z uśmiechem do przyjaciół, za plecami słyszałam szepty, plotki i domysły. Śmiać mi się chciało.
- Jestem. - powiedziałam z uśmiechem.
- Słyszałaś te szepty? - zapytał Harry.
- Tak.- powiedziałam nakładając sobie kopczastą górkę ziemniaków.
- Myślą, że dostałaś Imperiusem. -powiedział Ron.
- Nie marudźcie.
- Ja mam zamiar się na jeść.
- Hermioona? Na pewno jadłaś?
- Tak Ron, na pewno. - odpowiedziałam i zaczęłam jeść.
- Drodzy uczniowie! Pan Filch, chce abym Wam przypomniał, że wejście do Zakazanego Lasu jest ZABRONIONE.
Mam również kilka informacji, w tym roku, w każdym z domów będzie po 3 prefektów, 1 dziewczyna i dwóch chłopców!
- Harry, Ron, to my. - szepnęłam uśmiechnięta.
-Oraz dwóch Prefektów odpowiedzialnych za innych. W tym roku będą to panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy.
- O ja, gratulacje kochana! - pisnęła moja przyjaciółka.
- Super, gratulacje!-
- Świetnie Hermiona!- pogratulowali mi chłopacy.
- W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy, proszę abyście zachowywali poprawnie, bo gościć u Nas będą uczniowie z Drumstrangu i Beutbatox!
A teraz, dobranoc!- oznajmił dyrektor.
- Ej, dołączę do Was potem. Muszę porozmawiać z Draconem.
- Jasne.- powiedziała Ginny.
- Zajmę się, żeby Ci nie przeszkadzali.- dodała ciszej.
- Dzięki.- szepnęłam i cmoknęłam ją w policzek na pożegnanie.
Draco czekał na mnie przy wyjściu.
- Jestem.- powiedziałam.
- Idziemy na dwór?
- Robi się ciemno.. I wiesz Prefekci nie powinni dawać złego przykładu innym.
- Hermiona, ty , Weasley i Potter, złamaliście przez te 6 lat więcej zasad niż cały Slytherin razem wzięty.
- Oj nie przesadzaj. Dobra chodź. - powiedziałam i wyciągnęłam go na dwór.
- To opowiesz mi czemu mnie dzisiaj unikałaś?-
- Wiesz.. Miałam gorszy dzień.. Hm.. Jak by to powiedzieć..
- No tak! Jaki ja głupi!- powiedział i palnął się w głowę.
- Dostałaś okres.
- Ee.. Tak.
- Chcesz coś? Przez te lata nauczyłem się znikać lub szybko podawać jak Pansy i inne dziewczyny mają okres. Nawet Sam-Wiesz-Kto to przy nich pikuś.
- Hahaha, nie dzięki Draco.
- Więc, jako iż jestem Prefektem, za chodzenie po szkolnych błoniach, dostajesz karę w wysokości jednego pocałunku.
- Takie kary mogę dostawać ciągle.- powiedział i pocałował mnie.
Brakowało mi tego, chociaż parą jesteśmy od niecałych 2 tygodni, strasznie przyzwyczaiłam się do niego.
- Chodź do szkoły, nie chce żeby Filch nas przyłapał.
- Jasne Hermiona.-
Tak poszliśmy do szkoły.
Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę, ja do wieży Gryffindoru, on do lochów Slytherinu.
Gdy przeszłam przez obraz Grubej Damy zastałam Harry'ego chodzącego od ściany do ściany, a Ron wykłócał się z Ginny.
- Hermiona! Nareszcie, nie daje sobie z nimi rady- powiedziała wznosząc ręce do góry.
- Co się stało?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Myśleli, że nie wrócisz, że Draco coś ci zrobił!
-Hahah - wybuchłam śmiechem.
- Co się śmiejesz? My się o ciebie martwiliśmy!- wykrzyknął Ron.
- Cicho! Dzieciaki śpią! - zganiłam go, ale uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że jeszcze kilka lat temu, to ona była tym dzieciakiem.
- Hermiona!- zagrzmiał Harry.
- No co?- zapytałam.
- Masz nam obiecać, że będziesz wracać przed ciszą nocną.
- Nie.
- Hermiona.- tym razem to Ron.
- No co? Nie obiecam.
- Hermiona.. - mruknęła mi do ucha przyjaciółka.
- Nie, Ginny. Harry, Ron, jeśli wy obiecacie, że będziecie się uczyć, to ja też obiecam.
- Co ty na to Ron?-
- Eeeeh.. Dobra obiecuje, wszytko byleby ona wracała od Malfoya przed ciszą nocną.
- Harry?
- Dobra. Obiecuje.
- Ja też obiecuje, a teraz dobranoc, czeka nas pracowity dzień.- pożegnałam się i poszłam do swojej sypialni okazało się, ze moich rzeczy tam nie było. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że prefekci mają osobne pokoje. Skierowałam się do niego, nie zwracając uwagi na wypożyczenie, przebrałam się w piżamę i weszłam do łóżka. Tej nocy szybko zasnęłam.
-----
* 1 butelka ma 750 ml
Nie mogłam się doczekać. To jakoś tak wciąga ;) ale kilka słów krytyki: nie wiem jak to obliczałaś ale 15 butelek to około 11 litrów. Nie wiem jakie to mocne ale jakby co to dorosły facet ma dość po 2l, a co dopiero taka niedoświadczona Hermiona :) (oczywiście nie wiem jakie to mocne, ale wydawało mi się, że dosyć chyba skoro nie dawali dzieciom nie?), nie obraź się, za to, że się czepiam szczegółów, ale po porstu jak piszesz coś doładnie to powinnaś lepiej przemyśleć; a tak w ogóle to czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńWszytko przemyślałam, bo brałam pod uwagę, że pijane osoby, mogą potłuc szklanki, wylać przy wznoszeniu toastu, czy nalewaniu, Hermiona jako, że piła wcześniej jedynie Kremowe Piwo, to zwymiotowała bardzo.. Hm.. Obficie :-)
UsuńMam nadzieję, że zrozumiałaś co miałam na myśli:-)
Rozdzial jak zwykle najlepszy ! <3
OdpowiedzUsuńCos czuje, ze Ron ma cos do Miony *.*
ale ona jest z Darco i mam nadzieje, ze tak pozostanie :)
Czekam na next :*