-Do lasu!-
- Co?! Po co?-
- Składniki na eliksiry, podobno mu się kończą.-
~ Chciałby, żeby się skończyły, pf..~
- No dobrze, masz listę?
- Tak, trzymaj. -
- Dzięki, ej Hagrid! Połowę tych rzeczy zbiera się w nocy!-
- O cholibka, to tam sobie posiedzimy! Ruszajmy.-
Rozglądałam się za roślinami.
- Hagrid..
- Taa?
- Pamiętasz jak byłam ostatnio z tym kamulcem?-
- Taak..
- No i powiedziałeś dziwne rzeczy, nie rozumiem ich.. Wytłumaczysz mi to?
- To źle, że go kochasz. Źle, że u niego byłaś. Źle, że psor o tym wie. -
- Co? Ale.. Czemu?-
- Koniec tematu. Zapomnij. -
I znowu to "mam za długi jęzor" "on oszalał".
- Znalazłaś coś? -
-Ee.. Tak, pięć roślin. Jeszcze 15 i 10 w nocy.
- Dobrze, jesteś już gotowa na ten rok?-
- Tak, nie mogę się doczekać spotkania z Harrym, Ronem i Ginny..
- Też za nimi tęsknię..
- O, zerwij tamtą!-
- Jasne Hermiona! Kieł, do mnie!
Przez następne 10 kilometrów zebraliśmy już wszystkie rośliny dzienne.
- Mamy wszystkie.- wydyszałam.
- To wracamy, przyjdziemy tu nocą.-
- Jestem za.-
- Hagrid, jak myślisz, czemu Snape kazał mi iść zbierać z Tobą rośliny na eliksiry, przecież nigdy nie powierzył takiej sprawy uczniowi i gajowemu?
- Słuchaj Hermiona, Snape tylko raz w życiu powierzył taką sprawę komuś innemu. Mam nadzieję, że to był ostatni raz.-
- Słuchaj Hagrid, jak nadal będziesz gadał od rzeczy, to specjalnie dla ciebie uwarzę Veritaserum.-
- O cholibka, to ja siedzę cicho.- wiedział, że mogę podać mu go, potym jak w 2 klasie uwarzyłam eliksir wielosokowy.
- Jasne.. - mruknęłam.
Przez resztę drogi nie rozmawialiśmy.
- Przyjdę wieczorem, idę zanieść rośliny do Snape'a.
- Dobrze!
~ O co mu chodzi? Jak jednej osobie to powierzył? Komu? W ogóle go nie rozumiem.. ~
Po kilkunastu minutach byłam już pod klasą, nietoperza.
Zapukałam i po chłodnym"proszę" weszłam.
- Dzień dobry profesorze, przyniosłam składniki.-
- Wszystkie?
- Nie, tylko te, które zbiera się za dnia.-
- To dobrze. Połóż tam.- powiedział i wskazał półkę.
- Dobrze, profesorze.-
- Profesorze, za dwa dni rozpoczyna się rok szkolny, chciałabym jechać jeszcze na Pokątną kupić pergaminy, pióra i parę potrzebnych rzeczy. Czy będę mogła jutro teleportować się?
- Sama nie. Pójdziesz ze mną.-
- Dobrze profesorze, do widzenia.
- Do widzenia.- odpowiedział.
Wyszłam i skierowałam się do chatki gajowego. Był już wieczór, poszliśmy w las.
Rozmawialiśmy i zbieraliśmy rośliny.
U Snape'a byłam po północy.
Zapukałam cichutko i weszłam.
- Dobry wieczór, przyniosłam składniki. -
Nie było go. Położyłam na półce i wyszłam.
Wzięłam kąpiel i poszłam spać.
---
Poranek
07.00
---
Poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę a drugą głaskał mnie po włosach.
Nie byłam pewna kto to, ale nie chciałam żeby przerywał. Zamruczałam z rozkoszy jak mój Krzywołap. Udawałam, że śpię. Próbowałam rozpoznać czyje to dłonie, na pewno nie Draco, te były szorstkie, a po za tym on śpi. Nie McGonagall, ani Crabe czy Goyle, nie Hagrid, bo te dłonie są mniejsze niż jego, dyrektor też nie.. Żadne nie miały powodu aby tu być, oprócz... Snape'a.
-Profesor?- wymruczałam.
- Tak, to ja. -
- Co pan tu robi?- szepnęłam.
- Ja? Miałem z tobą pojechać na Pokątną.-
- O tej porze?-
- Nie. Ok. 10.00-
- To co pan tu robi?-
- Ja? Przyszedłem, bo... Chciałem cię widzieć..
- Pan mnie? Czemu?-
- Tak się składa, że... Miałem ci coś.. Ee... Powiedzieć..-
- Tak?
- Wyjeżdżamy wcześniej za 5 minut.
- Co?! Czemu pan mi to dopiero mówi?!
- Chciałem zobaczyć twoją reakcję.
- Jest pan chory!
- 10 punktów..
- dla Gryffindoru, tak wiem.
Pobiegłam do łazienki umyłam zęby, spróbowałam ogarnąć włosy ale po następnych 2 minutach odpuściłam sobie. Pobiegłam do szafy, wzięłam krótkie spodenki z ćwiekami, turkusową bluzkę i sandałki. Pobiegłam do łazienki, przebrałam się i popędziłam z powrotem do Snape'a.
- Niech się pan tak nie śmieje. -
- Złap mnie za rękę.- powiedział przez zduszony śmiech.
Posłałam mu morderczy uśmiech i złapałam go za dłoń.
Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Masz godzinę.
- Jasne.
- Gdzie idziesz najpierw?
- Po pergaminy.
- Dobrze.
Poszliśmy więc.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Dzień dobry, panienko. Dzień dobry, panie Snape.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.- burknął.
- Jak zwykle w świetnym humorze.- powiedziałam i pospalam słodki uśmiech do profesora.
- Granger, jak dobrze pamiętam miałaś tu kupić pergaminy, a nie bawić się w odgadywanie ludzkich humorów.-
- Oczywiście, panie profesorze.- odpowiedziałam i zwróciłam się do sprzedawcy.
- Poproszę 6 rolek pergaminu na 10 stóp i 3 pióra.
- Oczywiście, panienko.-
Po chwili przede mną leżały potrzebne rzeczy. Zapłaciłam.
- Dziękuję bardzo.- staruszek nachylił się do mnie i szepnął.
- Słodko razem wyglądacie.-
- Co? Ale to mój profesor,my nic...
- Ty może nie, ale on..-
- Nie. Pan się myli. Dziękuję jeszcze raz, do widzenia.-
- Do widzenia panienko, Snape.
- Do widzenia.
Odpowiedział i wyszedł. Westchnęłam i poszłam jego śladami. Wtedy nie wiedziałam kim ten staruszek jest i co czuje do mnie profesor.
- Gdzie teraz?
- Po szatę.
Poszliśmy.
- Dzień dobry.-
- Dzień dobry panienko, panie profesorze.
- Dzień dobry.- tym razem była to dość młoda kobieta.
- Dobry.- syknął.
~ A on jak zwykle..~ pomyślałam.
-Potrzebuję nowej szaty, z godłem Gryffindoru.
- Oczywiście, chodź ze mną.-
- Tutaj masz, zawołaj mnie jak będą jakieś problemy.- poinformowała mnie, szatynka.
- Dobrze.-
Zaczęłam przeglądać szaty. Po kwadransie poszukiwania odpowiedniego rozmiaru odezwał się on.
- Na litość boską, Granger.-
- No co?-
- Jak długo można szukać odpowiedniego rozmiaru?-
- Nie moja wina, że nie mogę go znaleźć.- obruszyłam się.
- Masz.- podał mi szatę.
- Ale skąd pan...
- Nie gadaj tyle. Przymierz i wracamy.-
- Dobrze.- poszłam i przymierzyłam ją. Pasowała idealnie. Poszłam do kasy i zapłaciłam. Pożegnałam się i wyszłam.
- Wracamy do Hogwartu.- oświadczył.
Złapałam go za rękę. Gdy już poczułam ból w pępku, coś musnęło mnie w usta. Nie byłam pewna czy to wina teleportacji czy Snape naprawdę to zrobił.
Byliśmy w Hogwarcie.
- Do widzenia profesorze.
- Do widzenia Granger.
Poszłam do dormitorium Gryffindoru.
Rozpakowałam swoje rzeczy. Pomyślałam o pani Brown i wszystkich dzieciach, które mieszkały w sierocińcu. A ta wredna baba? Nie wiedziałam co się stało.
~ Idę do Dumbledore'a~ jak pomyślałam tak zrobiłam.
Poszłam do gabinetu. Stanęłam na przeciw złotego ptaka.
Jakie hasło? Niech pomyśle.. Nie.. Hm.. Moje przemyślenia przerwał nie kto inny...
Kobieto ! Jestes genialna ! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Idealne ♥ Ja chcę nexta! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie 10?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w niedziele lub poniedziałek:-)
Usuń