-Cześć chłopcy. - przywitałam się uśmiechnięta.
- Cześć Hermiona.- odpowiedzieli.
- Gdzie byłaś? - Ron zapytał dociekliwie.
- Pomagałam profesorowi Snape'owi.- odpowiedziałam zgodnie z instrukcją Severusa.
- W czym?- nie ustępował.
- Ron, nie interesuj się tak.- warknęłam.
- Jasne. - burknął obrażony.
Pokiwałam zdegustowana głową i zaczęłam słuchać profesora Binsa, prawie. Pewna myśl nie dawała mi spokoju.
Uśmiechnięty Snape. Jak przyszedł po mnie, uśmiechnął się. Co prawda na krótką chwilę, ale jednak. Gdybym go.. Hmm.. Jakby to nazwać... Nie lubiła? Tak, narazie tak.
Miałabym koszmary.
- Panno Granger. - usłyszałam głos profesora skierowany do mnie.
- Tak, panie profesorze? - zapytałam.
- Dostałem wiadomość, że podczas przerwy masz stawić się u dyrektora.- poinformował mnie.
- Dobrze, dziękuję panie profesorze. - powiedziałam.
Poczułam na sobie wzrok innych.
"Co jest?" Harry podał mi liścik.
Wzruszałam ramionami.
Resztę lekcji spędziłam na rozmyślaniu.
Po zakończonej lekcji ruszyłam prosto na piętro w którym znajdował się gabinet dyrektora.
- Dzień dobry, profesorze.- przywitałam się.
- Witaj, Hermiono.- uśmiechnął się ciepło.
Odwzajemniłam go i rozjarzałam się po gabinecie.
- Dzień dobry, profesorze Snape.- powiedziałam, gdy zobaczyłam go patrzącego przez szybę.
- Dzień dobry, Granger. - prychnął.
Cały profesorek.
- W jakiej sprawie pan mnie wezwał? - zapytałam.
- Słyszałem o waszej pracy dla Zakonu. Na czym to polegało? - zapytał poważnie.
- Ee.. A więc, nasza praca polegała.. Na.. Ee...- próbowałam coś wyjąkać. Spojrzałam na Severusa z prośbą o ratunek. Ten jednak chłodno stał plecami do mnie.
- Więc, ee.. Pracowaliśmy nad recepturą... Eee.. Eliksiru.. Aby podwoić siłę naszych walczących... Coś na podobę soku z Gumijagód w bajce o Gumisiach.- wymyśliłam na poczekaniu.
- Pf.. - prychnął Snape. - Na nic lepszego cię nie stać? - fuknął.
- Nie bądź dla niej taki nie miły.- zganił go profesor.
- Przyzwyczaiłam się.- powiedziałam beznamiętnie.
Usłyszałam śmiech profesora.
Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie rozumiem, pana. - powiedziałam.
- Albusie, powiedz co chciałeś. Mam dość tej maskarady. - syknął.
- Oczywiście Severusie, nie denerwuj się tak.- powiedział spokojnie.
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Dyrektorze, mógłby pan powiedzieć w czym rzecz? Za 10 minut zaczyna się lekcja. Chciałabym się jeszcze na nią przygotować.- poinformowałam.
- Hermiono, wiem, że nie przygotowywaliście żadnego eliksiru. Poprostu zasnęłaś na fotelu , u profesora. A ten, jak na prawdziwego partnera nie obudził cię.- powiedział uśmiechnięty.
- Ale.. Skąd.. Profesor wie?- zapytałam zdziwiona.
Co jak co, ale tego to się nie spodziewałam.
- Obraz mego pradziada mu powiedział. Mówiłem Dumbledore'owi, że ten portret to bezsensowny pomysł. - prychnął.
- Dokładnie. A teraz kilka zasad.
Hermiono, nikomu nie wolno ci powiedzieć.
- A w tym jest problem..- przerwałam.
- Błagam, niech to nie będą pieski.- powiedział zirytowany Snape.
- Nie, to nie Harry, ani Ron. Tylko Ginny.- powiedziałam.
- Dobrze, będę dawał jej lekcje oklumencji. - powiedział spokojnie.
- Macie być ostrożni, Voldemort może wasz związek.- dodał.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
- Mogę już iść na lekcję, panie profesorze?- zapytałam.
- Oczywiście, panienko.-powiedział i odwrócił się do profesora.
Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Myślałam nad tym co się przed sekundą stało. Dyrektor szkoły od tak pozwolił na związek pomiędzy nauczycielem, a uczennicą! Byłam pewna, że mnie wydalą, a Severusa wyrzuci dyscyplinarnie...
Cóż, ten świat jest pełen zagadek.
- Witaj Ginny, jak się masz? - zapytałam przyjaciółki, gdy znalazłam ją na korytarzu.
- Cześć, Hermiono! - odpowiedziała z uśmiechem. - Wyśmienicie! - zaśmiała się.
- Co ty taka szczęśliwa? - zapytałam szczęśliwa. Radość mojej przyjaciółki często mi się udzielała.
- Nie zgadniesz! - uśmiechnęła się. Kiwnęła głową na znak, żeby skończyła.
- Idę na randkę z Blaisem, w przyszły weekend. Podczas wyjścia do Hogsmade. - powiedziała.
- Cieszę się! - pogratulowałam przyjaciółce.
- Muszę iść na Zielarstwo, pogadamy później. - pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam korytarzem po mój płaszcz. Dwie minuty przed rozpoczęciem zajęć byłam już przed szklarnią i zawzięcie dyskutowałam z Nevillem na temat nowych odkryć w dziedzinie botaniki.
- Witajcie uczniowie! - przywitała się z nami.
- Dzień dobry pani Sprout!- odpowiedzieliśmy.
- Dzisiaj jest jedno z najważniejszych wydarzeń związanych z tą rośliną.- zaczęła. Ustawiliśmy się na swoich stanowiskach.
- Właśnie dzisiejszego zimnego dnia, mija 100 lat od ostatniego zakwitnięcia Trzepotki.
Mamy ten zaszczyt oglądać taki cud naszej magicznej natury!- powiedziała.
Spojrzałam na Nevilla. Był bardzo podekscytowany. Przyglądał się roślinie, którą trzymała pani profesor.
Ślicznie się trzęsła. A jej zapach był zdumiewająco piękny. Pani widząc zbliżających się uczniów machnęła różdżką i na twarzy każdego młodego czarodzieja pojawiła się maseczka. Bardzo podobna do tych mugolskich.
- Czy ktoś potrafi powiedzieć, dlaczego musimy nosić maski?- zapytała.
Neville odpowiedział i Gryffindor zarobił 10 pkt.
Po południu poszłam do biblioteki.
Wypożyczyłam kilka książek. Wróciłam do swojej sypialni.
Zatopiłam się w lekturze.
---
W tym samym czasie.
Severus Snape
---
- Cholera jasna! - wrzasnąłem.
••••••
- Severusie! - nakrzyczałam na męża. - Tu są dzieci! - spojrzałam na niego jakby to było oczywiste, że nie można używać takich słów przy dzieciach.
- Mamo..- usłyszałam jęki mojego synka. - Wiemy, że są takie słowa. - powiedział i przewrócił oczami.
- Widzisz?- Severus poparł syna.
- Oh.. Dobrze, ale proszę cię o cenzurę.- powiedziałam.
Mój mąż zachichotał.
- Tatoo.. Co się stało dalej? - zapytała córeczka.
- Już mówię.- powiedział.
••••••
Szata Śmierciożercy, akurat teraz miała ochotę się podrzeć.
Klnąc pod nosem, naprawiłem ją kilkoma machnięciami różdżki.
Poszedłem do dyrektora i powiadomiłem go o spotkaniu z Voldemortem.
Wyszedłem poza mury Hogwartu i teleportowałem się do Malfoy Manor.
- Witaj Severusie. - przywitała się Narcyza.
- Witaj, czy wszyscy już przybyli? - zapytałem.
- Prawie. Jeszcze 3 i spotkanie ma się rozpocząć. - powiedziała. - Zaprowadzić cię? - zapytała.
- Nie. - odpowiedziałem. Zniknąłem w tajemnym przejściu i zająłem swoje miejsce kiwając od niechcenia do niektórych Śmierciożerców.
- Witajcie, moi drodzy. - powiedział Tom. Po usłyszeniu tego głosu nie jednemu z przybyłych przeszedł dreszcz.
- Mam Wam do przekazania ważną informację...-zaczął, ale nie dane mu było zakończyć.
--------
Przepraszam!
Wiem, że rozdziału nie było chyba przysłowiowy "ruski rok"..
Ale obiecuję, że teraz nie będę robiła, aż tak dużej przerwy! :-)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. :-)
Nie sprawdzałam rozdziału, za błędy przepraszam...